Feministki chciały zakłócić mszę św. w katedrze św. Wawrzyńca Męczennika w Santa Cruz de la Sierra w Boliwii. Sprawował ją arcybiskup Sergio Gualberti.
Jak podaje Katolicka Agencja Informacyjna feministki "weszły do kościoła z malunkami i plakatami protestacyjnymi i rozrzucały ulotki w czasie liturgii". Kilka rdzennych Amerykanek wypędziło je przy pomocy "chicotes", czyli tradycyjnych, boliwijskich batów.
Za jego pomocą będziemy tak postępować z tymi wszystkimi, którzy przychodzą tu, aby nas zniewolić, chcą dopuszczać się złych rzeczy, wandalizmu, gdyż w naszym zwyczaju leży wykorzystywanie tego środka - powiedziała jedna z "obrończyń" świątyni.
Kobieta stwierdziła, że nikt nie zareagował na prowokację feministek. Podkreśliła, że wraz z koleżankami musiała "bronić kościoła przed tymi złymi rzeczami, które tu się dzieją".
Inna rdzenna Amerykanka powiedziała, że za pomocą "chicotes" będą uczyć "szacunku dla naszego Kościoła". Stwierdziła, że gdy były małe, podobnie robili ich ojcowie.
Jako ich córki będziemy uczyć poszanowania [Kościoła] tu, w Santa Cruz i w całej Boliwii - podkreśliła.
Zgwałcona przez dziadka 11-latka zaszła w ciążę
Protest feministek miał związek z 11-letnią dziewczynką, która była gwałcona przez dziadka i zaszła w ciążę. Początkowo jej matka chciała, by przeprowadzono aborcję. W mediach pojawiły się doniesienia, że zmieniła zdanie po namowach ze strony księży. Dziewczynka przebywa obecnie w schronisku prowadzonym przez Kościół.
Zobacz także: Młodzież w Polsce masowo rezygnuje z religii. Ksiądz komentuje
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.