Sprawę nagłośnili redaktorzy programu "Interwencja". Pan Wiesław Woś wyjechał do Arnac-Pompadour, gdzie miał pracować w sadzie zbierając jabłka. Już pierwszego dnia w pracy słuch o nim zaginął.
Uważamy, że na pewno coś się wydarzyło, tylko nikt nie chce powiedzieć, jak tam było. Dlaczego, jak zrywali te jabłka, to nikt przez trzy godziny nic nie widział? Przecież się posuwają do przodu i jedno stanowisko byłoby niezrywane przez trzy godziny? - pytał brat pana Wiesława.
Pan Wiesław był tam ze swoim z kolegą. Ten jednak nie ma pojęcia, co mogło się stać. Pamięta ulewę, przed którą wszyscy w sadzie próbowali się schronić. Czy coś wtedy mogło stać się panu Wiesławowi?
Policja jest bezradna, zebrała wszystkie możliwe informacje. Jednak rodzina się nie poddaje. W miejscowej gazecie umieściła ogłoszenie, w którym prosi mieszkańców Arnac-Pompadour o pomoc w znalezieniu pana Wiesława Wosia.
Ogłoszenie dotarło do pracodawcy zaginionego mężczyzny. Miał on być rzekomo zdziwiony faktem, że jego były pracownik zaginął. Utrzymuje, że był pewien, że ten wrócił do Polski.