Tragiczne zdarzenie miało miejsce w czwartek przed północą. Do policjantów dotarło zgłoszenie, że na terenie kolejowym przy ul. Braci Lewoniewskich, niedaleko stacji Zaspa SKM, mężczyzna wszedł na wagon.
21-latek chciał sobie zrobić zdjęcie, dotknął linii i został porażony prądem - przekazała podinsp. Magdalena Ciska z Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku, cytowana przez rmf24.pl.
Czytaj także: To już całe "gangi". Nasilają się ataki w Warszawie
Mężczyzna nie przeżył tego wypadku. Na miejscu pracowali policjanci z grupy dochodzeniowo-śledczej, których nadzorował prokurator. Ponadto do działań zadysponowano technika kryminalistyki i biegłego z zakresu medycyny sądowej.
Wstępnie wykluczono, by do śmierci 21-latka przyczyniły się osoby trzecie. Wszystko wskazuje na to, że był to nieszczęśliwy wypadek. Po prostu mężczyźnie zabrakło wyobraźni.
Czytaj także: Horror zamiast wakacji. Tak postępują Polacy
Selfie przypłacili życiem
Nie jest to pierwszy przypadek, gdy ktoś życiem przypłaca selfie. Dlaczego ludzie giną, robiąc sobie takie zdjęcia? Niegdyś nad tym wątkiem pochylali się badacze.
Udało się ustalić, że najczęstszą przyczyną śmierci jest upadek z dużej wysokości. Zdjęcia z nietypowej perspektywy kuszą tak bardzo, że ludzie często wspinają się np. na wieżowce i inne wzniesienia. Oczywiście niemal zawsze bez odpowiednich zabezpieczeń.
Zdarzały się też zgony w wyniku autoportretów robionych na klifach. W Indiach problemem były również zdjęcia robione podczas jazdy pociągiem. Młodzi Hindusi ryzykowali jazdę na zewnątrz, licząc na bardziej efektowne ujęcia.
Generalnie zawsze trzeba przemyśleć, czy pomysł na selfie nie jest zbyt ryzykowny. Brak zdroworozsądkowego myślenia może doprowadzić do tragedii.
Czytaj także: IMGW bije na alarm. Naciąga wakacyjny koszmar