Szalone pomysły i alternatywna rzeczywistość to znak rozpoznawczy kremlowskiej propagandy.
To spece Władimira Putina chcą wysadzać ukraińskie elektrownie wodne, innym znów razem proponują zrzucić bomby jądrowe na USA oraz Europę, by po chwili tłumaczyć ludziom, że "specjalna operacja wojskowa" idzie zgodnie z planem.
Teraz pojawił się nowy pomysł, równie szalony i równie oderwany od rzeczywistości. W telewizyjnym programie "60 minut" rzuciła go ot tak Olga Skabejewa, ulubienica Władimira Putina i czołowa "dziennikarka" na usługach rosyjskich władz. Co takiego powiedziała w magazynie na żywo "żelazna lalka Putina"?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Niby przypadkiem, a jednak z wielką werwą i wiarą w swoje słowa, Olga Skabejewa rzuciła, że Rosji przydałaby się pomoc na froncie. Skąd? Rzecz jasna od sojuszników z Chin, którzy mogliby wesprzeć wojska Władimira Putina w konfrontacji z Ukrainą. Szalony plan? Z pewnością. Ale na Kremlu już nie takie scenariusze omawiano.
Dyskusja w studiu jak zawsze była mocno ożywiona, a goście dywagowali na temat poczynań rosyjskiej armii na froncie. Nikt już nie ukrywa, że jest źle i że Rosja wojnę przegrywa. Ale też nikt nie mówi o tym wprost, zapewne przez brak odwagi. Co może uratować Rosjan?
Pojawił się pomysł, by poprosić o wsparcie Chińską Republikę Ludową. Rzuciła go Olga Skabejewa.
Nie odrzucajmy dwóch czy trzech milionów chińskich żołnierzy. Tego nam właśnie teraz potrzeba - wypaliła propagandystka do swoich gości.
A ci wcale nie wyglądali na zadowolonych. Chińczycy od ponad roku pomagają Rosjanom sprzętowo, wspierają ich gospodarczo i być może dzięki ich wsparciu Moskwa jeszcze wojny nie przegrała.
Ale wprowadzenie na teren Federacji Rosyjskiej milionów żołnierzy z Państwa Środka oznaczałoby wasalizację Rosji wobec Chin.
I ten pomysł, jeżeli ktoś choć trochę orientuje się w euro-azjatyckiej geopolityce, dla Rosji wcale dobry nie jest. Już dziś Moskwa coraz bardziej uzależnia się od sąsiada, na razie głównie gospodarczo. Do tego ma coraz większe problemy, choćby z partyzantami, którzy zaatakowali w Biełgorodzie.
Rosjanie na froncie są w coraz trudniejszej sytuacji. Siły Zbrojne Ukrainy nacierają na kilku kierunkach i zaczynają zdobywać przewagę nad wrogiem. A ten cofa się i zaczyna ściągać odwody. Jeśli i te się skończą, Władimirowi Putinowi zabraknie żołnierzy i klęska będzie tak blisko, jak jeszcze nigdy do tej pory. Co wtedy zrobią na Kremlu?