Koszmar rozegrał się w poniedziałek wieczorem w tym tygodniu. O sprawie pisze teraz "USA Today". Portal zaznacza, że to największa jednorazowa śmierć bydła w USA od momentu, gdy w 2013 roku Animal Welfare Institute (waszyngtońska grupa zajmująca się ochroną zwierząt) zaczęła śledzić pożary stodół i farm.
Allie Granger z organizacji Animal Welfare Institute przyznała dla "USA Today": "to najbardziej śmiercionośny pożar z udziałem bydła, jaki dotąd znamy. W przeszłości widzieliśmy takie obejmujące nie więcej niż kilkaset krów na raz".
Przypomnijmy. W 2020 roku na farmie mlecznej w stanie Nowy Jork doszło do pożaru, który pochłonął około 400 krów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zginęło 18 tysięcy krów. Policja prowadzi śledztwo
Media społecznościowe szybko obiegły przerażające zdjęcia i nagrania płonącej zagrody. Widać na nich unoszący się gęsty, ciemny dym. W poniedziałkowym pożarze zginęło 18 tys. krów (rasy holsztyńskiej i rasy jersey), czyli 90 procent całego stada w gospodarstwie.
Ranny został też jeden pracownik farmy. Na szczęście poszkodowanego udało się wydostać z płomieni. Trafił natychmiast do szpitala, gdzie lekarze walczą o jego życie. Stan poparzonego określany jest jako krytyczny.
To zadziwiające. Nie sądzę, żeby coś takiego zdarzyło się tutaj wcześniej - powiedział burmistrz Dimmitt, Roger Malone.
Przyczyny pożaru są nadal skrupulatnie badane przez służby. Zdaniem sędzi Mandy Gfeller do tragedii mogło dojść na skutek awarii sprzętu rolniczego - przegrzania systemu do odprowadzania wody i odchodów.
To przegrzanie najpewniej spowodowało iskrzenie, potem eksplozję, a w efekcie gigantyczny ogień. Trwa liczenie strat. Mogą one sięgać nawet dziesiątek milionów dolarów.