Przypomnijmy, że Sam Kennedy udał się do Krakowa w celach turystycznych. Spędził tam kilka dni. We wpisie opublikowanym w mediach społecznościowych jego siostra stwierdziła, że 20-latek miał wrócić w czwartek (27.06) do Wielkiej Brytanii.
Czytaj także: Przyjechał do Krakowa. Pilny apel. "Prosimy o kontakt"
Szkot nie pojawił się jednak na lotnisku w Glasgow. Ślad po nim zaginął. Od czasu zaginięcia nie kontaktował się z rodziną. Bliscy Kennedy'ego zaapelowali o pomoc w mediach społecznościowych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jeśli ktokolwiek ma jakiekolwiek informacje, które mogłyby pomóc nam go znaleźć, dajcie nam znać. Proszę, udostępnijcie ten post, abyśmy mogli dotrzeć do jak największej liczby osób. Każda pomoc jest bardzo ważna dla mnie i mojej rodziny - napisała w mediach społecznościowych siostra zaginionego.
Rodzina poinformowała brytyjskie media, że sprawą zajęła się już szkocka policja i tamtejsze MSZ. Sama Kennedy'ego ma szukać Interpol. Problem jednak w tym, że polskie służby na ten moment nic nie wiedzą o zaginięciu obywatela Wielkiej Brytanii w Polsce.
Policja nic nie wie o zaginięciu Szkota. Nie mogą powiadomić rodziny
Zagadkowy jest fakt, że o zaginięciu Brytyjczyka nie wie policja z Krakowa. Funkcjonariusze z tamtejszej Komendy Miejskiej Policji mówią nam, że znają sprawę z mediów, ale nie otrzymali na ten moment oficjalnego zgłoszenia o zaginięciu.
Nikt nie kontaktował się z nami w sprawie zaginięcia obywatela Wielkiej Brytanii - mówi nam Anna Wolak-Gromala z Zespołu Prasowego KWP w Krakowie.
Taka sytuacja może wynikać z dwóch przyczyn. Pierwsza związana jest z wydłużającymi się procedurami. Nieoficjalnie słyszymy jednak, że zwykle służby na poziomie międzynarodowym informują się o zaginięciu w ciągu jednego, maksymalnie dwóch dni. W tym przypadku od zaginięcia Sama Kennedy'ego mija już prawie tydzień.
Drugi powód może być związany z faktem, że rodzina nie chce szerokiej interwencji służb w Polsce. To mogłoby stanowić jednak spory problem w poszukiwaniach. Z naszych ustaleń wynika, że rodzina nie dostanie od polskiej policji informacji o losie zaginionego, jeżeli nie będzie oficjalnej noty.
W praktyce, nawet jeżeli Sam Kennedy zostanie skontrolowany przez policjantów, zostanie puszczony bez dodatkowej adnotacji. Rodzina nigdy się o tym nie dowie.
Dodajmy, że pod postem siostry zaginionego pojawia się coraz więcej komentarzy od osób, które proszą o wyjaśnienie zagadkowych okoliczności zaginięcia.
Próbuję pomóc w poszukiwaniach, ale to trudne. Rodzina się nie odzywa, a zaginięcie nie zostało zgłoszone na policji - pisze jedna z komentujących wpis Brytyjek.
O komentarz do sprawy zwróciliśmy się do policji w Glasgow. Uzyskaliśmy informację, że szkockie służby rzeczywiście znają sprawę, a zaginięcie Sama Kennedy'ego bada Interpol.
Potwierdzamy, że doszło do zgłoszenia. Jesteśmy w stałym kontakcie z władzami i Interpolem - informuje nas Charlotte Darbyshire z biura prasowego policji w Glasgow.
AKTUALIZACJA:
Na szczęście cała sprawa zakończyła się szczęśliwie. Jak podkreśla brytyjski dziennik "The Sun", szkocki turysta jest cały i zdrowy.
Wygląda na to, że 20-latek przejął się apelem rodziny i postanowił wykonać do nich telefon. Z jego zdrowiem jest wszystko w porządku, jednak media nie ujawniły, gdzie obecnie przebywa.
Marcin Lewicki, dziennikarz o2.pl