Sytuacja w Wielkopolsce od rana jest bardzo nerwowa. Alarm bombowy zgłoszono m.in. w przedszkolu w Dopiewcu, ok. 20 km od Poznania. Kilka grup płaczących maluchów zostało wyprowadzonych przez nauczycielki przed budynek, gdzie na mrozie czekali na rodziców.
Krótko przed 9 rano otrzymałam telefon z przedszkola syna, abym jak najszybciej odebrała go z placówki, bo jest alarm bombowy. Pani przekazała, że dzieci stoją na mrozie i trzeba je jak najszybciej zabrać do domów - powiedziała "Faktowi" mama przedszkolaka uczęszczającego do tego przedszkola.
Rzecznik prasowy wielkopolskiej policji, Andrzej Borowiak powiedział, że taka sytuacja w czwartek 11 marca miała miejsce w aż 12 różnych przedszkolach na terenie Poznania i powiatu poznańskiego.
Takie zgłoszenia otrzymaliśmy tylko w przedszkolach. Nie wydaliśmy nakazu ewakuacji, bo naszym zdaniem ryzyko zagrożenia jest niskie, ktoś najpewniej zrobił sobie głupi żart, ale decyzje w tej kwestii dyrektorzy podejmują samodzielnie. Oczywiście nikt nie chce ryzykować i w większości zdecydowano o zamknięciu placówek i dokładnym ich sprawdzeniu - podkreślił Borowiak.
Sprawcy całej tej akcji grozi grzywna w wysokości 1,5 tys. złotych, 30 dni aresztu lub miesięczne ograniczenie wolności.
Czytaj też: Szokujące informacje z Wuhan. Wszczepiali szczurom ludzkie komórki i testowali wirusy
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.