W skład międzynarodowej grupy nadzorującej proces pokojowy w Górskim Karabachu wchodzi Rosja, Francja i Stany Zjednoczone. Te dwa ostatnie kraje nie brały jednak udziału w podpisanym niedawno porozumieniu o zawieszeniu broni. Rosja zapewnia jednak, że nie chce prowadzić misji pokojowej bez wsparcia pozostałych krajów.
W żadnym wypadku nie chcemy spychać na dalszy plan naszych amerykańskich i francuskich kolegów – powiedział rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow.
Wojna o Górski Karabach. Proces pokojowy nadzorują rosyjscy żołnierze
Walki o Górski Karabach rozpoczęły się 27 września. Armenia i Azerbejdżan wzajemnie oskarżały się o rozpoczęcie konfliktu. Teraz oba kraje podpisały porozumienie mające zakończyć spór.
Głównym mediatorem w trakcie rozmów pokojowych została Rosja. Wcześniejsze próby zawieszenia broni w Górskim Karabachu nie przynosiły jednak rezultatu. W związku z tym Moskwa postanowiła wysłać na miejsce swoich żołnierzy sił pokojowych.
Zaprosiliśmy do Moskwy amerykańskich i francuskich dyplomatów. Będziemy rozmawiać z nimi, w jaki sposób Waszyngton i Paryż mogą przyczynić się do realizacji osiągniętych porozumień – dodał Ławrow.
Górski Karabach. Armenia odda część terytorium. Protesty na ulicach
Górski Karabach to enklawa należąca formalnie do Azerbejdżanu. Dotychczas była kontrolowana przez Ormian, którzy w 1992 roku ogłosili niepodległość Republiki Górskiego Karabachu. Obecne porozumienie pokojowe zakłada jednak oddanie sporej części terytorium Azerbejdżanowi.
Premier Armenii Nikol Paszinian ocenił, że podpisane porozumienie zapewni krajowi pokój i uratuje życie wielu obywateli. Oddanie części terytorium Górskiego Karabachu nie spodobało się jednak Ormianom. Setki osób wyszły na ulice stołecznego Erywania, domagając się dymisji szefa rządu.
Nikol to zdrajca! – krzyczeli.
Podczas środowych protestów zatrzymano kilku liderów opozycji. Teraz demonstranci domagali się ich uwolnienia. Podkreślali, że decyzja premiera o zakończeniu walk o Górski Karabach była niewłaściwa.
Cieszymy się, że przybyli żołnierze sił pokojowych, ale jednocześnie jest nam smutno, że oddajemy to terytorium. Wszyscy walczyliśmy o ten teren, teraz okazuje się, że na próżno. Myślę, że to nie była dobra decyzja – ocenił 45-letni obywatel Armenii Armen Manjojan, cytowany przez agencję Reutera.
Czytaj także: Zestrzelili samolot? Turcja zaprzecza
Obejrzyj także: Armenia-Azerbejdżan. Wojna o Górski Karabach. "Konflikt odgrzewa Putin"
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.