Do mrożącego krew w żyłach zdarzenia doszło w dniu Bożego Narodzenia, czyli 26 grudnia. Pierwszy kapitan samolotu linii British Airways z Londynu do Aten zasłabł za sterami samolotu, chwilę później kompletnie stracił przytomność.
Airbus A320 wystartował z Heathrow w Londynie i znajdował się godzinę drogi od Aten. Drugi pilot już wcześniej był informowany o tym, że kapitan nie czuje się najlepiej. Podjął więc decyzję o zawróceniu do Londynu.
Niestety okazało się, że pomoc musi być udzielona szybciej. Samolot musiał wylądować w Szwajcarii w Zurychu. Stamtąd mężczyzna został zabrany do szpitala. Nie wiadomo, czym było spowodowane jego złe samopoczucie.
Samolot w Zurychu był przez pięć godzin. W tym czasie udało się ustalić, że kapitan nie zemdlał z powodu toksycznych oparów, co jest stosunkowo częstym powodem złego samopoczucia pilotów. Nie ma to również związku z COVID-19.
Nie ma to nic wspólnego z COVID-19 i nie ma doniesień o jakichkolwiek toksycznych oparach w kokpicie, które są częstą przyczyną nagłych zachorowań pilotów - potwierdził informator British Airways dla tabloidu Mail One.
Nie wiadomo, w jakim stanie jest kapitan. Samolot po pięciu godzinach ponownie wystartował i kontynuował lot.
Bezpieczeństwo naszych klientów i załogi jest zawsze naszym najwyższym priorytetem, a lot był kontynuowany zgodnie z planem - poinformował rzecznik British Airways.