W trakcie protestów na ulicach Kazachstanu zapanował potężny chaos. Osoby uczestniczące w demonstracjach podpalali budynki rządowe, domagając się w ten sposób ustąpienia władz i redukcji cen gazu, które podniesiono aż dwukrotnie.
Czytaj także: Pogrzeby tylko dla bogatych?! Te słowa przerażają
Poza tym dochodziło do kradzieży i podpaleń samochodów. W końcu nastąpiły dramatyczne sceny. Władze wydały rozkaz strzelania do wszystkich, którzy się nie poddadzą. Oficjalne informacje wskazują na to, że zginęły 164 osoby.
"Fakt" spostrzega, że przy okazji protestów pojawiły się plotki na temat wybuchu groźnej epidemii. Najpierw pisano o tym w mediach społecznościowych, a następnie szokujące wieści przekazała agencja TASS.
Czytaj także: Nie żyje Bob Saget. Ciało legendy znaleziono w hotelu
Ukradli niezidentyfikowaną broń biologiczną?!
Skąd wzięły się te plotki? Chodzi o to, że kilku uczestników protestów miało wejść do instytutu w miejscowości Ałmaty, gdzie przeprowadzano prace nad groźnymi patogenami. Później rzekomo obecne były tam osoby w kombinezonach ochronnych.
Póki co władze Kazachstanu dementują przytoczone doniesienia. Zapewniają również, że w tym miejscu nie ma broni biologicznej.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.