Grupa Wagnera znów działa i werbuje najemników na Uralu - alarmuje ukraiński portal śledczy Suspilne. Oddział miał przestać istnieć i sam Władimir Putin zarzekał się, że "już takiej jednostki" nie ma, ale okazuje się, że jest w Rosji potrzebna i nadal aktywnie zajmuje się kwestiami wojny. Ma też nowego dowódcę, niejakiego Pawła Prigożyna.
25-latek przejął część schedy po zmarłym ojcu, ale na zupełnie nowych zasadach. Grupa Wagnera nie jest już prywatną firmą wojskową, którą latami budował Jewgienij Prigożyn. Teraz jest specjalnym oddziałem, który jest podporządkowany Rosgwardii, czyli rosyjskiej Gwardii Narodowej, nazywanej często prywatną armią Władimira Putina.
To nie jedyne zmiany, które w ostatnich miesiącach spotkały owiany złą sławą oddział.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Po śmierci Jewgienija Prigożyna, który był na pokładzie samolotu zestrzelonego nad wsią Kużenkino 23 sierpnia 2023 roku, Grupa Wagnera została podporządkowana rosyjskiemu ministerstwu obrony. Część oddziału po prostu wcielono do armii, część kontroluje FSB (zwłaszcza tę pracującą w Afryce), a jego resztki próbują się odnaleźć w nowej rzeczywistości.
I właśnie ten ostatni element, niewiele dziś znaczący, dostał w zarządzanie Paweł Prigożyn. Chłopak chce się pokazać jako sprawny organizator i zaczął odbudowywać oddział. Już bez wsparcia nieżyjącego ojca, bez Dmitrija Utkina ps. "Wagner", który również zginął latem w katastrofie/zamachu na dowództwo jednostki.
Ale wagnerowcy nadal cieszą się w Rosji estymą i szacunkiem ludzi, więc władze zezwoliły, by rekrutowali ludzi. Być może w ten sposób uda się uzyskać ochotników do walki w Ukrainie, bo nawet przymusowa mobilizacja nie zapełniła braków w wojsku.
Grupa Wagnera działa i znów rekrutuje żołnierzy w Rosji
Jakie są warunki służby w Grupie Wagnera? Przyciąga nie tylko sława oddziału, ale też zarobki. Wysokość wynagrodzenia ma zależeć od miejsca na świecie, w które zostanie skierowany najemnik. Nie wszyscy trafią do Ukrainy, część może służyć w Afryce, na Białorusi czy na Bliskim Wschodzie. Czyli tam, gdzie operują wagnerowcy.
Wypłata dla najemników ma wahać się między 80 a 240 tysiącami rubli (czyli od ok. 3600 do nawet10 800 złotych). Na razie oddział żołnierzy poszukuje na Uralu, ci muszą mieć od 20 do 55 lat i od razu podpisują kontrakt. Preferowani są chętni, którzy byli już w armii i mają doświadczenie bojowe. Kartoteka i przeszłość? Żaden problem.
Wszystko w Grupie Wagnera wygląda na razie tak, jak było do tej pory. Choć oddział rekrutuje cywilów i nie sięga po raz kolejny do więzień i kolonii karnych, gdzie przed rokiem szukał ochotników do walki. Rosjanie liczą, że oddział przyciągnie weteranów, którzy po śmierci Jewgienija Prigożyna wrócili do domów.
Ich doświadczenie na polu walki może okazać się bardzo cenne.