Wypadek miał miejsce w godzinach popołudniowych. Poszkodowany 50-latek pływał po jeziorze Żurskim, znajdującym się w miejscowości Grzybek, kiedy najechali na niego ratownicy WOPR. Serwis "Nowy Świat" podaje, że prowadzący motorówkę nie znajdował się pod wpływem alkoholu.
Motorówka WOPR przejechała po 50-latku. Jak się czuje poszkodowany?
50-latek doznał poważnych obrażeń, ucierpiały m.in. jego nogi. Ratownicy WOPR udzielili mu pierwszej pomocy, po czym Lotnicze Pogotowie Ratunkowe zabrało przytomnego poszkodowanego do szpitala. Na miejscu wprowadzono go w stan śpiączki farmakologicznej.
Polsat News dotarł do ojca poszkodowanego 50-latka. Mężczyzna przyznał, że rozmawiał z członkiem WOPR, który potrącił jego syna. Ratownik miał być roztrzęsiony i wiele razy przepraszał za spowodowanie wypadku.
Facet był cały roztrzęsiony. Od 20 lat jest ratownikiem. Wyraził skruchę i przeprosił – powiedział ojciec poszkodowanego w rozmowie z Polsat News.
Przeczytaj także: Potworny wypadek na Lubelszczyźnie. Koło zabiło mechanika podczas pracy
Rodzina poszkodowanego zamierza domagać się odszkodowania. Pieniądze, które w ten sposób uzyskają, przeznaczą na rehabilitację 50-latka. Na temat zdarzenia zabrał głos Witold Gubera, prezes Wdeckiego Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. W rozmowie z mediami przedstawił prawdopodobną wersję wydarzeń i przyznał, że mało brakowało, a ofiara mogłaby nie przeżyć.
Łódź płynęła blisko szuwarów. Tam rzadko kto pływa. Na jeziorze była duża fala, a ten mężczyzna musiał płynąć żabką, że nie było go widać. Dobrze, że nie najechał na jego głowę, bo przy takim silniku to byłby trup na miejscu – cytuje Witolda Guberę "Nowy Świat".
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.