Choć od katastrofy w Czarnobylu minęło 35 lat, czas w tym miejscu się zatrzymał. Awaria reaktora wciąż nie daje o sobie zapomnieć. Pociągnęła za sobą setki śmierci i cierpień związanych z chorobą popromienną.
Ucierpieli i dorośli, i dzieci - również te, które podczas wybuchu były w łonie matki. Naukowcy z US National Cancer Institute w Maryland przyjrzeli się temu, czy dzieci rodziców narażonych na promieniowanie poczęte po katastrofie, są bardziej podatne na choroby, nowotwory czy zmiany genowe. Badaniu poddano osoby, które są dziećmi pracowników, wezwanych do pomocy przy sprzątaniu silnie zanieczyszczonej strefy wokół elektrowni jądrowej, a także dzieciach ewakuowanych z opuszczonego miasta Prypeć i innych osad w 70-kilometrowej strefie wokół niego. Wyniki badania opublikowano w piśmie "Science".
Czytaj także: To byłby nokaut dla Karola. Huczy od plotek
Przyjrzeliśmy się genomom matek i ojców, a następnie dziecku. Spędziliśmy dodatkowe dziewięć miesięcy, szukając jakiegokolwiek sygnału - w liczbie tych mutacji - który był związany z narażeniem rodziców na promieniowanie. Nie mogliśmy niczego znaleźć - podsumował jeden z czołowych badaczy, dr Stephen Chanock.
Okazuje się więc, że promieniowanie, na które byli narażeni rodzice nie ma wpływu na dzieci poczęte później. Profesor Gerry Thomas z Imperial College w Londynie wraz ze swoim zespołem przeanalizował raka tarczycy, ponieważ wiadomo, że wypadek jądrowy spowodował około jego 5000 przypadków. Większość z nich została wyleczona.
Nie ma "guza demona”, który pochodzi z Czarnobyla, którego nie bylibyśmy w stanie wyleczyć - możemy po prostu leczyć dokładnie w taki sam sposób, jak traktujemy inne przypadki - mówi prof. Gerry Thomas z Imperial College w Londynie.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.