Pod koniec ubiegłego roku do Polski przyjechał Mike Tyson. Wizyta jednego z najwybitniejszych pięściarzy w historii miała charakter prywatny i była związana z jego pasją.
Bokser przyleciał na Podlasie, żeby spotkać się z hodowcą gołębi z Piątnicy koło Łomży. Chociaż starano się wszystko zachować w tajemnicy, jego zdjęcia z lokalnymi mieszkańcami szybko obiegły media społecznościowe i wywołały niemałe poruszenie w sieci.
Teraz właściciel hodowli gołębi ozdobnych pan Wiesława Stankiewicz zdecydował się na rozmowę z reporterem "Faktu". 66-latek mówił o spotkaniu z legendą boksu.
Czytaj więcej: Paulina Kozłowska mówi o tym, co kręciło ją w "Mini Majku"
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kulisy spotkania z Mikiem Tysonem
Mam stado gołębi liczące około 500 sztuk i teraz, po przejściu na emeryturę, postanowiłem je zmniejszyć - powiedział hodowca.
Jak wyjaśnił posiada głównie gołębie ozdobne, które cieszą wzrok swoim wyglądem i lotem. - Dałem stosowne ogłoszenie w internecie o sprzedaży 100 sztuk "siwych murzynów" po 10 zł za sztukę. Odezwał się detektyw z Warszawy i poinformował, że osoba światowej sławy chciałaby te gołąbki kupić.
Poprosił o wysłanie zdjęć, filmików z lotu tych ptaków. Ptaki się spodobały i byliśmy w kontakcie co do terminu przyjazdu - opowiadał "Faktowi" pan Wiesław.
Po 2 tygodniach do 66-latka zadzwonił detektyw i poinformował go, że w niedziele przylecą goście z Ameryki i prosto z lotniska przyjadą do jego domu. - Pomyślałem, że to może Tyson, ale od razu stwierdziłem, że to chyba niemożliwe - wyznał.
Wjechali na podwórze, patrzę, a Tyson wysiada z samochodu! Przywitał się ze mną jak najlepszy kolega, wyściskaliśmy się jak kumple, co się nie widzieli parę lat - relacjonuje pan Wiesław.
Mężczyzna przyznał, że Mike Tyson porozglądał się po gołębnikach, popatrzył, jak latają gołębie. - Ostatecznie jednak spodobały mu się nie siwe, a "czarne murzyny" (inaczej "czarne perełki"). Powiedział, że w Ameryce ta rasa wyginęła. Mają siwe, a czarnych nie. Tyson zapytał, czy zamiast siwych mógłby kupić te czarne perełki. Wyraziłem zgodę, bo mi nie robi różnicy, które sprzedam - powiedział.
Apel 66-latka do Mike'a Tysona. "Czekają jeszcze przez miesiąc"
Ustaliliśmy, że po te gołąbki zgłosi się firma przewozowa i je odbierze. Tyson podpisał rękawice bokserskie wnuczkowi i odjechał. A potem ktoś wrzucił zdjęcie ze spotkania do sieci i zrobiła się burza w mediach... - dodał.
W związku z tym dziennikarze zaczęli interesować się sprawą i przyjeżdzać do Piątnicy. Jak podkreśla "Fakt" po nagłośnieniu sprawy w mediach bez zgody hodowcy, do odbioru gołębi nie doszło do chwili obecnej. - Chciałbym poinformować pana Tysona, że gołąbki są i czekają na odbiór jeszcze przez miesiąc - przekazał mężczyzna.
Czytaj również: Szymon Hołownia świętuje. "Jak nie mamy szczęścia w losowaniu"
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.