Jak podał portal glospolski.nl, do dramatycznego zdarzenia doszło w środowy wieczór (28 sierpnia). Służby medyczne dostały informacje o dziewczynce, która wypadła z okna i leżała na ziemi ciężko ranna.
Lekarze pogotowia natychmiast zajęli się ustabilizowaniem stanu małej pacjentki. Nie zabrali jej jednak do szpitala, a przetransportowali na N270, gdzie wylądował śmigłowiec lotniczego pogotowia ratunkowego. Dla poszkodowanej liczyła się bowiem każda sekunda, więc transport lotniczy do szpitala w Nijmegen był szybszą i bezpieczniejszą drogą niż przejazd ulicami.
Wiadomo, że dziewczynka przebywała pod opieką babci, bowiem rodzice polskiego pochodzenia przebywali w naszym kraju. Według relacji policji dziecko miało wspiąć się samo na parapet, a potem wypaść przez otwarte okno.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Początkowo zatrzymana w celu złożenia wyjaśnień była babcia, jednak została wypuszczona, a policja uznała, że był to nieszczęśliwy wypadek.
Czytaj także: Zmarł pod szpitalem. Wykonano sekcję zwłok 33-latka
Śmierć dziecka w Holandii
Niestety, po dwóch dniach od dramatycznego wypadku dziewczynka zmarła w szpitalu. Mieszkańcy Helmond masowo składają kondolencje rodzinie półtorarocznej dziewczynki.
Na rynku w Helmond, gdzie doszło do wypadku, ludzie zostawili morze kwiatów i pluszowych zabawek. Mieszkańcy po tragedii zabrali głos w holenderskich mediach.
- Coś takiego dzieje się w mgnieniu oka, a potem jest już za późno - ubolewał przechodzień Sven.
Dziewięć razy zwracasz uwagę, a potem po prostu tego nie robisz. Myślę, że nie można nikogo za to winić - powiedziała z kolei Nadia.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.