Im dalej w las, tym więcej drzew - tak można podsumować ukraińską "listę życzeń". Dziennik "Ukraińska Prawda" opisuje, że znalazły się na niej myśliwce F-18, transportowe C-130J Super Hercules czy ciężkie samoloty transportowe US Army C-17 Globemaster.
Ale to nie wszystko. Na liście są także drony (w tym MQ-9 Reaper), śmigłowce Apache oraz system obrony antybalistycznej THAAD. Oprócz tego takie "drobiazgi" jak więcej czołgów Abrams, pocisków ATACMS do wyrzutni HIMARS czy amunicja artyleryjska kal. 155 mm.
Lista ta budzi kontrowersje ekspertów wojskowych. Ci, z którymi rozmawiamy, zadają wiele pytań dotyczących ukraińskich próśb i zapotrzebowań. Argumentują, że część z nich jest zwyczajnie niemożliwa do spełnienia ze względów czysto technicznych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pilot wojskowy płk Piotr Cebula przypomina, że od początku wojny wiele krajów zaangażowało się w przekazywanie pomocy rzeczowej. I przekazuje ją nadal. A Ukraińcy proszą o więcej. Ich potrzeby są ogromne, choćby w zakresie sprzętu lotniczego, którego zaczyna zwyczajnie brakować.
Trudno oceniać tę listę potrzeb bez wiedzy, w jakim stanie są choćby lotniska. Czy oni będą w ogóle w stanie użyć takiego sprzętu? Użycie samolotu to nie wszystko, bo samolot jest tylko nośnikiem, elementem systemu, zaś o efektywnym działaniu systemu decyduje wiele czynników. Nie tylko wyszkoleni piloci, ale przede wszystkim operatorzy wielu specjalności oraz szeroko rozumiane zaplecze techniczno-logistyczne. Potrzeby na pewno są, ale sam sprzęt to nie wszystko, to mały ułamek - mówi o2.pl płk Cebula.
Wtóruje mu komandor Wiesław Goździewicz. Ekspert w zakresie planowania operacyjnego NATO mówi, że Ukraina kręciła nosem na stan techniczny dostępnych samolotów F-18, ale ostatecznie zmieniła zdanie i zwróciła się do USA z zapytaniem o dostępność.
Wszystko ostatnio kręci się wokół F-16, łącznie ze szkoleniem załóg i obsługi naziemnej, budowaniem zaplecza, a tu kolejny typ nowoczesnego wielozadaniowego samolotu bojowego, bardziej skomplikowany, droższy w eksploatacji i mniej rozpowszechniony niż F-16. Raczej powinni szukać możliwości pozyskania fińskich "Szerszeni" w perspektywie 3-5 lat, może uzupełnionych o wycofywane hiszpańskie - mówi oficer.
Apache nad ukraińskim stepem?
Jeszcze dziwniejsza wydaje się prośba o AH-64 Apache. Szturmowe śmigłowce produkowane przez Boeinga są jednymi z najbardziej zaawansowanych na świecie, jeśli chodzi o możliwości bojowe i systemy elektroniczne. Mówią o tym i kmdr Goździewicz, i płk Cebula.
Jeśli chodzi o śmigłowce Apache, wszystko zależy od tego, jakie są cele armii UA. To nie jest Mi-2 czy Mi-24, że bierze się młotek i klucz, i silnik da się wymienić nawet w polu. To naładowana elektroniką maszyna, która wymaga olbrzymiego zaplecza technicznego i wsparcia do właściwego działania - mówi Cebula.
Goździewicz zaś stawia pytanie: kto miałby zapłacić za śmigłowce? Bo Amerykanie, jak mówi, raczej nie oddadzą ich za darmo. Nie wspominając już o tak prozaicznej kwestii, jak szkolenia pilotów, które - nawet bazowe - trwają około roku.
Owszem, doktryna użycia AH-64 przewiduje operacje z tzw. FARP (Forward Arming and Refueling Point - wysunięty punkt uzupełniania paliwa i uzbrojenia), ale obsługi i naprawy wymagają infrastruktury - mówi komandor.
Jeszcze inaczej patrzy na to Tomasz Leśnik, niezależny publicysta, zajmujący się tematyką bezpieczeństwa. Mówi on, że niektóre pozycje na ukraińskiej liście budzą naturalne zdziwienie, by nie rzec: osłupienie. On jednak traktuje je jako element negocjacji, by uzyskać w drodze "zejścia w dół" inne elementy wsparcia.
Przykładowo THAAD zmieni się w negocjacjach na kolejne zespoły ogniowe systemu Patriot i tak dalej. Pojawienie się Hornetów na liście można dla odmiany rozpatrywać w kategorii uzyskania zgody od władz Kanady na wejście w szeregi sił zbrojnych Ukrainy personelu lotniczego i nadziemnego znającego te maszyny a pochodzącego z dość licznej w Kanadzie diaspory ukraińskiej. Ale to tylko przypuszczenie - mówi o2.pl. Leśnik.
Dodaje do tego jednak łyżeczkę dziegciu. Dlaczego? Bo, jak ocenia, istotne jest odniesienie tych "próśb" administracji Ukrainy do trudnej i skomplikowanej sytuacji politycznej w USA, także w kontekście przyszłorocznych wyborów prezydenckich w tym kraju.
Leśnik przekonuje, że spoglądając na trudne układanki w amerykańskim Senacie, trudno być optymistą w kontekście przedstawionej listy. Szczególnie że republikanie blokują w Senacie pomoc finansowo-materiałową dla Ukrainy. Na koniec zaś dodaje, że choć reakcję strony amerykańskiej na przedstawioną listę język dyplomacji opisałby "Pomimo początkowej konsternacji, z najwyższą uwagą i powagą pochylono się nad poszczególnymi pozycjami, by w toku negocjacji osiągnąć porozumienie satysfakcjonujące obie strony..." to w istocie należało by użyć słów zgoła odmiennych.
Łukasz Maziewski, dziennikarz o2.pl
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.