Pani Urszula przyleciała do Krakowa wraz z mężem. Małżeństwo chciało świętować w stolicy województwa małopolskiego dziesiątą rocznicę ślubu. Gdy mieli wracać do Edynburga w Szkocji zaczęły się problemy. Najpierw lot był opóźniony, a po dwóch godzinach oczekiwania okazało się, że tego dnia samolot nie wystartuje.
Poszliśmy do punktu EasyJet na lotnisku, ale stwierdzili, że w tym dniu nie ma żadnych innych lotów do Edynburga. Zaproponowano nam loty przez Manchester, ale dopiero następnego dnia. Zdecydowałam się na takie rozwiązanie, pozostała kwestia noclegu. Najpierw sugerowano byśmy coś przez aplikację EasyJet, ale ta padła. Ostatecznie skierowano nas do hotelu Daisy Superior w Krakowie. Po wejściu do pokoju nie mogłam uwierzyć w to, co zobaczyłam — relacjonuje "Wyborczej" pani Urszula.
Jak przekonuje, w pokoju były brudne materace i pościel. W kabinie prysznicowej brakowało uszczelnienia, panowała pleśń i przez liczne dziury wylewała się woda. Sama toaleta również nie była wyczyszczona.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Nie dało się włączyć klimatyzacji. Działało tylko ogrzewanie. Upał był niesamowity, w pokoju było chyba ze 30 stopni. Jedyne miejsce, gdzie można było dostać jakieś picie, to lodówka przy recepcji, w której leżały padłe muchy i komary - kontynuuje opowieść pani Urszula.
Brud w hotelowym pokoju. Jak zareagowały władze obiektu?
Na infolinii EasyJet małżestwo usłyszało, że pobyt w hotelu jest opłacony i nie ma możliwości przeniesienia. Pracownica na recepcji obiektu stwierdziła, że nie może nic zrobić. - Całą noc przesiedziałam na łóżku w ubraniu, bo nie byłam w stanie położyć się w tej pościeli - mówi "Wyborczej" kobieta. - Całą noc przesiedziałam na łóżku w ubraniu, bo nie byłam w stanie położyć się w tej pościeli.
Właściciel hotelu Robert Pazdro w rozmowie z portalem zaprzeczył oskarżeniom klientki hotelu. - Pościel na łóżkach była czysta, jest regularnie prana, podobnie jak kołdry. Wcześniej przez dłuższy czas pokój zajmowali Ukraińcy i sami sprzątali, bo nie chcieli sprzątania. Po nich panie sprzątające mogły czegoś nie dopatrzyć, ale nie aż tak - zapewnia właściciel.
Według mężczyzny, obsługa hotelowa nie otrzymała żadnych skarg. W przypadku otrzymania nie byłoby problemu ze zmianą pokoju. Pazdro przyznał, że osadził się kamień, który został szybko usunięty. - Sanepid sprawdził też inne pokoje i nie było do czego się doczepić - zarzeka się w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
W trakcie czynności kontrolnych stwierdzono uchybienia natury higieniczno-sanitarnej. Zarzuty osoby zgłaszającej ujęte w sygnale obywatelskim częściowo zostały potwierdzone. Za stwierdzone nieprawidłowości ukarano podmiot prowadzący obiekt grzywną w drodze mandatu karnego oraz wszczęto z urzędu postępowanie administracyjne - poinformował Daniel Cyz, kierownik Działu Nadzoru Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Krakowie.