We wtorek w Parlamencie Europejskim odbyła się debata na temat praworządności. Zorganizowano ją po wyroku polskiego Trybunału Konstytucyjnego ws. nadrzędności konstytucji nad prawem unijnym. Zdaniem m.in. socjaldemokratów wyrok ten stoi w sprzeczności z unijnymi traktatami.
Przed PE wystąpił m.in. Mateusz Morawiecki, który bronił wyroku. Podczas jego przemowy na sali plenarnej panowała napięta atmosfera. Prowadzący obrady Pedro Silva Pereira zwrócił uwagę szefowi polskiego rządu, gdy ten przekroczył czas wystąpienia, i domagał się jego zakończenia.
Polski premier próbował przekonywać, że był informowany, iż dostał więcej czasu na przemówienie. Wiceprzewodniczący PE nie potwierdził tej informacji i prosił, by Morawiecki przeszedł do podsumowania. Po kolejnym upomnieniu premier odpowiedział: "I'm coming to my end". Dosłowne tłumaczenie tych słów jest dość niefortunne, bo oznaczają one, że premier "zbliża się do swojego końca".
Temat szybko podchwycili politycy i internauci. Do słów Morawieckiego w ironiczny sposób odniósł się m.in. Marek Belka. "I wreszcie słowa prawdy od Mateusza Morawieckiego - I’m coming to MY end. Czyli 'zmierzam do własnego końca'" - napisał na Twitterze. Wtórowała mu posłanka PO Jagna Marczułajtis-Walczak. "Morawiecki 'I’m coming to my end'. W końcu powiedział prawdę :)" - napisała.
Zachowanie polskiego premiera, który wydłużał swoje wystąpienie, komentowano też poza granicami kraju. Na Twitterze pisał o nim m.in. dziennikarz BBC Nick Beake.
Marnuje wyznaczony czas, wielokrotnie ignorując wezwania do zakończenia przemówienia i mówi: Zbliżam się do swojego końca - napisał Beake.
Czytaj także: Zmiany w KPRM. Kara za aferę mailową?
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.