Spotkanie z Mateuszem Morawieckim odbyło się w Hotelu Galaxy w Krakowie. Były premier wsparł Łukasza Kmitę, który jest kandydatem Prawa i Sprawiedliwości na prezydenta miasta. Podsumował też kampanię partii w Małopolsce i zachęcał do pójścia na wybory.
Jak opisują lokalne media, zwolennicy PiS nie zawiedli, a hotelowa sala wypełniła się po brzegi. Niektórzy przynieśli biało-czerwone flagi, a inni banery z nazwiskami kandydatów, którzy startują w wyborach samorządowych.
Po Mateuszu Morawiecki głos zabrał Łukasz Kmita, którego zapytano m.in. o to, czy przyjąłby do Krakowa imigrantów. - Istnieje ryzyko, że rząd Donalda Tuska zgodzi się na każdą liczbę imigrantów - stwierdził Kmita. Następnie zapewnił, że dla niego liczy się "bezpieczeństwo nie imigrantów, ale mieszkańców". To nie był koniec dyskusji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Temat migracji wywołał poruszenie wśród zwolenników PiS. Po słowach Łukasza Kmity na temat Donalda Tuska, w sali rozległo się buczenie. Ale był to jedynie przedsmak tego, co miało się za chwilę wydarzyć.
"Oni nas pchają do wojny"
Jak opisuje "Fakt", gdy zaczęto zadawać pytania z sali, w pewnym momencie głos zabrała drobna blondynka, która zaczęła wykrzykiwać antyukraińskie hasła, próbując przy tym przekrzyczeć Mateusza Morawieckiego.
Sympatycy PiS natychmiast zareagowali i zaczęli nawzajem przekrzykiwać się z kobietą na sali. "Cicho bądź!", "Zamknij się!", "Won stąd!" - wykrzykiwali.
Jak się okazało, bojowo nastawiona kobieta nie była sama. Towarzyszyła jej mała dziewczynka, najprawdopodobniej córka. Dziecko było przerażone całą sytuacją. Tuliło się do nóg krzyczącej kobiety.
To właśnie obecność dziecka ostudziła nieco emocje, ale kobieta nie dawała za wygraną i nawet po zakończeniu spotkania wdała się w pyskówkę ze zwolennikami PiS. Ci dopytywali, dlaczego nie pójdzie do Donalda Tuska ze swoimi pretensjami.
Tak? A kto ich wpuścił? No PiS wpuścił! To był 2022 rok. Jaka wojna? I PiS, i PO, i wszystko, co jest w tym Sejmie, pcha nas do tej wojny — mówiła zdenerwowana kobieta. — Oni nas pchają do tej wojny. Pani pójdzie ginąć? Mój mąż pójdzie ginąć! — krzyczała, jak relacjonuje "Fakt".
Mateusz Morawiecki nie odniósł się do całej sytuacji i do słów kobiety krzyczącej z sali.