Miniony weekend był na kolei bardzo intensywny. Kolejne składy były zatrzymywane przy pomocy tzw. radio-stopu. To system zabezpieczenia PKP, stosowany do zatrzymania będących w ruchu pociągów w miejscu, gdzie zachodzi zagrożenie dla bezpieczeństwa ruchu.
Tyle że w weekend takich zatrzymań dokonywały nie służby PKP, a osoby do tego rodzaju działań nieuprawnione. W Białymstoku policja zatrzymała dwóch podejrzanych. Ale przypadków było więcej. Notowano je na Dolnym Śląsku czy w województwie zachodniopomorskim.
Problem jest poważny, dlatego od kilku miesięcy służby zajmujące się bezpieczeństwem krajowego przewoźnika są w stanie podwyższonej gotowości. Jeden z naszych informatorów dodaje też, że w siedzibach PKP i SOK ostatnie zdarzenia "postawiły na nogi wszystkich świętych".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Incydenty na kolei. "Pojawiają się drony"
Według ustaleń o2.pl liczne zdarzenia występują m.in. na Pomorzu. To rejon szczególnie istotny, ponieważ znajdują się tam dwa najważniejsze polskie porty, czyli Gdynia i Gdańsk. A to przecież przez Gdynię właśnie płynie od początku inwazji na Ukrainę gros zachodniego zaopatrzenia i sprzętu wojskowego. Ale także sprzęt wojskowy kupowany dla Polski.
Funkcjonariusze Straży Ochrony Kolei i Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, do których dotarło o2.pl, mówią, że w tym roku mocno nasiliły się incydenty mogące nosić znamiona szpiegostwa. Notowane są działania mające monitorować, utrwalać i dokumentować ruch pociągów na Pomorzu. Przy szlakach kolejowych pojawiają się osoby nagrywające przejazdy.
- Głównie Białorusini i Ukraińcy, ale zdarzają się też obywatele krajów zachodnich. Nagrywają i robią zdjęcia. Pojawiają się drony. Diabli wiedzą, do jakiej chmury danych, w jakim państwie, trafiają wykonane przy ich pomocy zdjęcia i filmy. Zatrzymania też są. Część wychodzi od razu, bo to zwykli spotterzy, część... nie wychodzi - słyszymy w jednej ze służb.
Incydenty na kolei. Funkcjonariusz ABW: "Mieli robić mapki, zdjęcia"
Zatrzęsienie pracy ma też kontrwywiad. W marcu głośno było o rozbiciu przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego siatki złożonej z obywateli Białorusi i Ukrainy, której celem było monitorowanie ruchu pociągów na Podkarpaciu i przygotowywanie aktów sabotażu.
Doświadczony funkcjonariusz ABW mówi o2.pl, że rzeczywiście rośnie liczba zatrzymań, przesłuchań i śledztw w sprawie potencjalnych działań szpiegowskich dotyczących systemu transportu kolejowego.
- Pytasz o wypadki czy o sabotażystów, których nam tu non stop przywożą i przesłuchują? Bo jeśli o to drugie, to temat jest wałkowany cały czas. Wielu z nich to dzieciaki. Mieli robić mapki, zdjęcia. Dostali pewnie parę groszy i łatwo zniszczyli sobie życie. A i SOK się uwija. Tam chyba zaangażowali do roboty, kogo tylko mogli - mówi nasz rozmówca.
Wysłaliśmy do SOK i ABW pytania dotyczące ostatnich incydentów. Do chwili publikacji artykułu nie otrzymaliśmy na nie odpowiedzi.
- Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, we współpracy z innymi instytucjami - PKP, Policją i UKE oraz Strażą Ochrony Kolei, prowadzi działania mające na celu ustalenie przyczyn nieuprawnionego wykorzystania systemu łączności używanego do zarządzania ruchem kolejowym w Polsce - poinformował w sobotę zastępca ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn.
Dr Piekarski: "Łatwo jest nakręcić spiralę strachu"
Dr Michał Piekarski z Uniwersytetu Wrocławskiego podkreśla w rozmowie z o2.pl, że wszystkie te zdarzenia "powinny budzić nasz najwyższy niepokój".
Tłumaczy, że wykorzystywany do zakłóceń radio-stop to prymitywny system pochodzący z lat 80., stworzony w innych realiach technologicznych, używany jednak w sytuacji alarmowej do zatrzymania pociągu. Dodaje, że dziś każdy, kto ma odpowiedni sprzęt, może nadać sygnał i doprowadzić do zatrzymania.
- Wielokrotnie w przeszłości mieliśmy tego rodzaju incydenty, prowokowane najczęściej w ramach głupich, nieodpowiedzialnych żartów. Teraz mamy dużo incydentów w skali kraju, w krótkim czasie. Oceniam to jako ewidentnie zorganizowane działanie, mające na celu zakłócenia ruchu na sieci kolejowej i wywołanie psychologicznego efektu strachu - mówi o2.pl dr Piekarski.
- Mamy czas powrotów z wakacji, wkrótce zaczną się powroty do szkół i na uczelnie. Ludzie zaczną się zastanawiać i bać, czy ich podróż nie zostanie zakłócona. Bać się mogą zacząć także obsługi składów - dodaje.
Zaznacza zarazem, że nie ma łatwej możliwości wykolejenia pociągu. Nie wiąże wszystkich ostatnich incydentów ze sobą jako ingerencji zewnętrznej w system transportu, dodając przy tym, że "łatwo jest nakręcić spiralę strachu, której celem długofalowym będzie podważenie zaufania do kolei jako przewoźnika".
W jego ocenie może chodzić o skupienie uwagi na systemie kolejowym, a zarazem odwrócenie jej od czegoś innego, albo po prostu może to być próba zdezorganizowania ruchu na sieci kolejowej, która i tak ma swoje systemowe problemy.
- Wprowadzenie nadzwyczajnych zasad organizacji ruchu w sieci, która i tak jest przeciążona, może mieć opłakane skutki - mówi.
Ostrzega też, że ryzyko sabotażu ze strony Rosji w naszym kraju cały czas jest duże. Co może się zdarzyć? Zdaniem doktora Piekarskiego - właściwie wszystko. Może to być oddziaływanie na infrastrukturę krytyczną, może na sieć kolejową, może na dużą imprezę masową.
- Jestem pesymistą. Musimy być przygotowani, że coś może się wydarzyć, a z drugiej strony – zachować spokój i mieć świadomość konsekwencji nieprzemyślanych, impulsywnych działań - podsumowuje.
Łukasz Maziewski, dziennikarz o2.pl