Informacja o znalezieniu Nanggali pojawiła się na Twitterze. Okręt został zlokalizowany, jednak dotarcie do niego będzie trudne. Ma spoczywać na dnie, na głębokości około 850 metrów.
Najgorszą rzeczą pod wodą jest niekontrolowany pożar. Widać to było na przykładzie "Kurska" gdy pożar zabił część załogi ale części marynarzy udało się przeżyć w przedziałach nie objętych wybuchem. Nie chcę spekulować ale jeśli doszło do zwarcia, pożaru, to mogła np. eksplodować torpeda. Tu nie ma nadziei na znalezienie żywych członków, przy głębokości 850 metrów musiało dojść do zniszczenia kadłuba. Polskie kobbeny miały głębokość roboczą 186 m, a wytrzymałość konstrukcyjną kadłuba - 220 m. Oznacza to, że poniżej tej głębokości kadłub ulega zniszczeniu - mówi w rozmowie z o2.pl. komandor porucznik Robert Rachwał, były dowódca polskiego okrętu podwodnego ORP "Kondor".
Dodaje, że zagadką jest to, że na pokładzie było aż 53 osoby, gdy na okręcie tego typu było miejsce 36 członków załogi.
Okręt, należący do indonezyjskiej Marynarki Wojennej zaginął w środę. Wyszedł w morze na rutynowe ćwiczenia ze strzelań torpedowych. Dotąd nie było wiadomo, jakie są jego losy. Teraz wydaje się, że zlokalizowano wrak.
Jak informuje telewizja Sky, nie odnotowano znaków życia. Wydobyto kilka przedmiotów, które zidentyfikowano jako pochodzą z Nanggali. M.in. zbiorniczek ze smarem, mogącym służyć do smarowania peryskopu i dywaniki modlitewne członków załogi.
Sky przywołuje także wypowiedź dowódcy indonezyjskiej Marynarki Wojennej. Admirał Yudo Marongo stwierdził, że dysponując takimi dowodami, marynarka przeszła od fazy poszukiwania okrętu, do stwierdzenia fazy jego zatopienia.
Na pokładzie okrętu było 53 osoby. To o wiele za dużo, jak dla maszyny tego typu.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.