Były policjant zastrzelił dwóch bojowników podczas islamskiej ofensywy w Mozambiku. Mężczyzna włamał się do pojazdu rządowego, skąd ukradł AK-47. Karabinem utorował sobie drogę ucieczki z masakry, jaką urządzili islamiści. Jego konwój wpadł w zasadzkę podczas ucieczki z atakowanego hotelu w Palmie.
Islamski atak w Mozambiku. Bohaterska akcja Brytyjczyka
Od czasu przybycia terrorystów do Palmy w ubiegłą środę trwają walki między powstańcami powiązanymi z Państwem Islamskim i siłami rządowymi - poiformował w oświadczeniu rzecznik ministerstwa obrony Mozambiku Omar Saranga.
Nieznana liczba uzbrojonych terrorystów zaatakowała miasto, strzelając na oślep i zmuszając prawie 200 osób do szukania schronienia w pobliskim hotelu Amarula. Konwój samochodów był gotowy, aby zabrać ich w bezpieczne miejsce. Gdy wychodzili z budynku, wpadli w zasadzkę. Siedem osób zginęło.
Wśród ocalałych był Nick Alexander, były policjant z Wielkiej Brytanii, obecnie budowniczy obozów dla pracowników kompleksu gazowego w Palmie. Alexander znajdował się z tyłu konwoju, gdy zauważył zamieszanie związane z zasadzką i wysiadł z samochodu.
Czytaj także: Iran. Córka dokonała egzekucji własnej matki
W pobliżu znajdował się rządowy pojazd z AK-47. Mężczyzna włamał się do auta, złapał broń i zastrzelił dwóch bojowników al-Shabaab. Następnie wraz z dwiema innymi osobami ukrył się w krzakach. Mężczyźni przez dwa dni dosłownie czołgali się przez busz, dopóki nie zostali uratowani w niedzielę - informuje "Daily Mail".
Setki osób ewakuowano, wiele jest nadal poszukiwanych. Wśród ofiar pięciodniowego ataku dżihadystów w Palmie są także emigranci. Nieoficjalnie mówi się o dziesiątkach ofiarach śmiertelnych.