Polacy na Islandii ponuro słuchają dyskusji, która toczy się w tamtejszych mediach. Wbrew zaleceniom epidemiologów władze nie przedłużyły ferii świątecznych do 10 stycznia. Oznacza to, że od wtorku uczniowie wrócili do szkoły i część z nich najprawdopodobniej zarazi się w niej koronawirusem.
Styczeń i luty będą dla nas testem - przewiduje Björn Ingi Hrafnsson, redaktor viljinn.is.
Czytaj też: Duda ma Covid. Obrzydliwy cios w chorego
Dziennikarz twierdzi, że o pewnym ważnym problemie nikt nie chce na Islandii wspominać. Według Björna Ingi Hrafnssona większość chorych, którzy ciężko przechodzą COVID-19 to obcokrajowcy. Pracujący obcokrajowcy, głównie ze wschodniej części Europy, których udział w życiu społecznym Islandii skończył się na numerze ID [islandzki numer identyfikacyjny, pod pewnymi względami podobny do polskiego peselu - przyp. red.] i którzy nie chcieli się szczepić.
Powodują zwiększenie presji na nasz system opieki zdrowotnej i na własne zdrowie, w stopniu większym niż jest to konieczne - podkreśla Björn Ingi Hrafnsson.
Dziennikarz wskazuje, że sąsiedzi Islandii mają podobny problem i rozwiązują go znaczniej ostrzej. Wprowadzane są m.in. godziny policyjne dla niezaszczepionych, a pracownicy, którzy nie chcą się zaszczepić mimo braku przeciwwskazań zdrowotnych, są zwalniani z pracy.
Czytaj też: Posłów nie dotknie Polski Ład. Tak to zrobili
Wszystko dlatego, że taka decyzja podjęta przez nielicznych ma ogromny wpływ na całe społeczeństwo - napisał Björn Ingi Hrafnsson.
Björn Ingi Hrafnsson pisze o "obcokrajowcach", dlaczego my piszemy o Polakach? Według oficjalnych statystyk 15,5 proc. populacji Islandii to obcokrajowcy, a aż 35,9 proc. wszystkich imigrantów to Polacy. Dla porównania, drugą największą grupą obcokrajowców są Litwini, którzy stanowią jednak zaledwie 5,7 proc. wszystkich imigrantów na Islandii.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.