Izraelczycy szykują się do szturmu Strefy Gazy. Wystosowali apel o ewakuację ludności cywilnej z północnej części strefy na południe. Prawdopodobnie oznacza to interwencję lądową, poprzedzoną trwającymi od kilku dni nalotami na Strefę.
Czytaj też: Potężny atak na Izrael. "Kompletne zaskoczenie"
Oznacza to wojnę, a w otwartym konflikcie Izrael będzie miał przygniatającą przewagę. Siły Obrony Izraela (IDF), pomimo niewątpliwej porażki sprzed tygodnia są dobrze wyposażone i zaprawione w boju. Ich atutem są przede wszystkim siły specjalne i lotnictwo, choć wojska lądowe niemal niczym im nie ustępują.
Nie oznacza to jednak, że ewentualne zajęcie Strefy będzie dla Izraelczyków fraszką. Palestyńczycy znają teren, są przygotowani i zdeterminowani. Konflikt będzie bolesny i krwawy dla obu stron, ale w konfrontacji z zagonami pancernymi i lotnictwem IDF, Palestyńczycy nie będą mieli szans na długą obronę. Nawet jeśli okresowo skuteczną.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sayeret Matkal i inni
Z dużym prawdopodobieństwem Izrael użyje swoich sił specjalnych. A te cieszą się znakomitą opinią. Spośród kilku jednostek specjalnych Izraela, najbardziej znany jest Sayeret Matkal, będący odpowiednikiem np. polskiego GROM-u, amerykańskiej Delty czy brytyjskiego SAS (Special Air Service). Ich liczebność i struktura, jak w większości sił specjalnych, jest utajniona, jednak szacuje się jej siłę na ok. 300 żołnierzy. Warto dodać, że żołnierzem jednostki był np. jeden z premierów Izraela, Ehud Barak.
To jednostka wręcz stworzona do np. odbijania zakładników. W ataku z poprzedniego weekendu Palestyńczycy wzięli ich do niewoli nawet kilkuset. Tym razem - według naszego eksperta - nie zostaną do ich odbicia użyte.
Nie widzę możliwości użycia sił specjalnych do akcji odbijania zakładników. Jest to obarczone za dużym ryzykiem. Zdrowy rozsądek musi być na pierwszym miejscu. Jeśli procent ryzyka jest zbyt wysoki, to nawet siły specjalne powinny sobie odpuścić, poczekać na bardziej dogodny moment - mówi o2.pl płk Andrzej Kruczyński, weteran jednostki GROM.
- Tym bardziej, że zakładnicy są pewnie przenoszeni, rozdzieleni na kilka-kilkanaście podgrupek i nie są trzymani razem. Jeśli Palestyńczycy tak afiszują się z tym, gdzie są zakładnicy, to może to być zasadzka na siły specjalne - dodaje.
Wyjaśnia, że w takim wypadku izraelscy żołnierze z myśliwych łatwo mogliby stać się zwierzyną. Tłumaczy również, że to siły specjalne z reguły wybierają czas i miejsce uderzenia. Wykorzystywany jest element zaskoczenia, a w tym konkretnym przypadku jest on mało prawdopodobny.
Oprócz Sayeret Matkal, w IDF są i inne pododdziały specjalne. Do działań morskich przeznaczona jest podporządkowana dowództwu marynarki Flotylla 13 i Jednostka Yaltam. Wojska lądowe mają swoją Brygadę Oz. Ciekawostką jest natomiast, że jednostkę o charakterze specjalnym ma także korpus wojsk inżynieryjnych.
To Jednostka Yahalom, a jej żołnierze są przygotowani np. do walk w tunelach drążonych przez Palestyńczyków. Do tego dochodzą także jednostki podległe siłom powietrznym oraz jedna jednostka w dyspozycji Sztabu Generalnego IDF.
"Brudna, krwawa operacja"
Mimo tego, że być może nie ruszą po zakładników, wojska specjalne Izraela mogą być już w użyciu. Takie przypuszczenie wyraża były dowódca GROM-u, płk Piotr Gąstał. W rozmowie z o2.pl mówi, że mogą one prowadzić np. działania rozpoznawcze, zwiadowcze czy wręcz wywiadowcze, uzupełniając na miejscu środki techniczne, takie jak drony.
Siły specjalne Izraela nie tylko się szkolą, ale prowadzą realne działania bojowe. I to w zasadzie permanentne. Nie było z ich strony chęci do współpracy z Polską, ale można jednak powiedzieć, że są dobrze wyposażone i wyszkolone, oraz świetnie zmotywowane. Izraelczycy mocno je pielęgnują. Następne w kolejności są siły powietrzne, które są niezwykle istotne dla całościowego działania IDF, bo są często wykorzystywane operacyjnie, co widzimy teraz, gdy bombardowały Strefę Gazy - mówi płk Gąstał.
Przekonuje zarazem, że siły zbrojne to ważny element całej "mitologii" Izraela. Są sprawne ale – co pokazuje ostatni tydzień – też można je zaskoczyć. I to pomimo pytań o to, kto zawiódł: wywiad, armia czy politycy. A coraz więcej jest doniesień, że koła decyzyjne Izraela wiedziały o nadchodzącym ataku Hamasu.
Płk Gąstał mówi, że powinno to zostać dogłębnie wyjaśnione. A siły zbrojne i politycy powinni wyciągnąć wnioski. Ale na to jeszcze przyjdzie czas, bo póki co Izrael szykuje Palestyńczykom odpowiedź.
Teraz przystąpią do rozprawienia się z Hamasem. I to radykalnego. Tak, że ślad po nich nie zostanie. Izrael szykuje się do wejścia na teren Strefy Gazy, ruszą więc wojska pancerne i zmechanizowane. To będzie brudna, krwawa operacja, oznaczająca walki w miastach i żmudne "czyszczenie" ich z bojowników. Kwartał po kwartale, budynek po budynku, piwnica po piwnicy. Oraz walkę w tunelach, w których także chowają się bojownicy Hamasu - mówi były dowódca GROMU.
Naród w ogniu wojny
A Izrael ma czym straszyć. Licząca ok. 170 tys. żołnierzy i żołnierek armia jest dobrze wyposażona i bitna, bo musi walczyć niemal bez wytchnienia od początku swojego istnienia. Zawodowych żołnierzy służy w wojskach lądowych ok. 26 tys., jednak ponieważ w Izraelu przeszkolenie wojskowe jest obowiązkowe, na czas wojny można powołać kolejne 100 tys. ludzi.
Izraelczycy opracowali własny typ czołgu, czyli słynną Merkavę (Rydwan). Dzięki swojej konstrukcji nie tylko zapewnia dużą przeżywalność załogi i wysoką mobilność, ale też może przewozić kilku żołnierzy desantu.
Merkavy znakomicie uzupełniają bojowe wozy piechoty Namer. To trzyosobowy, mogący przewozić do dziewięciu żołnierzy desantu wóz, opracowany na podwyższonym przebudowanym podwoziu Merkavy, o masie ponad 60 ton. Wyposażony w karabin maszynowy, ma być jeszcze bardziej wytrzymały i zapewniać lepszą ochronę, niż Merkavy.
Do tego dochodzi lotnictwo, wyposażone w samoloty F-15, F-16 i F-35 oraz nowoczesna marynarka wojenna. Siły zbrojne Izraela są więc niezwykle groźnym przeciwnikiem, który - przy odpowiednim kierowaniu i zarządzaniu - raczej nie powinien mieć problemów w działaniach wobec lżej uzbrojonych bojowników Hamasu. Choć nie można ich też lekceważyć. Ostatni atak na południu Izraela może sprawić, że Żydzi będą zdeterminowani do odwetu na Palestyńczykach.
Izraelskie Siły Zbrojne mają o sobie wysokie mniemanie. Na pewno nie będą już jednak traktowani jako niedościgniony wzorzec. Widać, że zaniedbali sprawę. Nie wyobrażam sobie, aby nie mieli wiedzy o nadchodzącym ataku i to uderza w dobre imię całej armii. Wbrew pozorom sprawdziła się Żelazna Kopuła, ale nie zapewniła stuprocentowego bezpieczeństwa, bo środków napadu powietrznego Palestyńczyków było zwyczajnie zbyt wiele - podsumowuje płk Kruczyński.
Łukasz Maziewski, dziennikarz o2.pl
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.