- Na bazie zabezpieczonego materiału dowodowego i monitoringu możemy powiedzieć, że w chwili rozpoczęcia czynności transportowej mężczyzna miał założone kajdanki na ręce, natomiast w chwili zatrzymania już po policyjnej obławie mężczyzna ten nie miał kajdanek na rękach i nie miał ich też przy sobie - powiedział PAP asp. sztab. Łukasz Dutkowiak z KWP we Wrocławiu.
Jak Maksymilian F. zdjął kajdanki? Trzy teorie
Jak podkreśla "Fakt" możliwe są trzy wersje wydarzeń. Pierwsza to, że Maksymilian F. zdjął je sobie w radiowozie, jeszcze przed strzelaniną. Jednak to oznaczałoby, że były źle zamknięte.
Druga, że uciekł w kajdankach i gdzieś je potem zdjął, korzystając z czyjejś pomocy. Według gazety najbardziej prawdopodobna jest jednak trzecia opcja, czyli to, że rozkuł się jeszcze w radiowozie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To nie było dla niego trudne. Funkcjonariusze postrzeleni w głowę na pewno nie stawiali oporu. Mógł bez problemu zabrać im kluczyki od kajdanek i albo otworzyć je jeszcze w samochodzie, albo po ucieczce i schowaniu się w bezpieczne miejsce - powiedział "Faktowi" doświadczony policjant, z którym gazeta rozmawiał anonimowo.
Warto podkreślić, że Maksymilian F. miał podczas transportu kajdanki zapięte z przodu, co jest sporym błędem. Dlaczego? Otóż gdyby nie to, nie zdołałby sięgnąć po broń i precyzyjnie wycelować w mundurowych.
Okoliczności zdarzenia
Dramat rozegrał się w piątek, 1 grudnia wieczorem we Wrocławiu. Maksymilian F. został zatrzymany do odbycia kary więzienia za oszustwa. Podczas transportowania mężczyzny - na wysokości ul. Sudeckiej - wyciągnął broń i strzelił do dwóch policjantów. Następnie uciekł z miejsca zdarzenia.
W poniedziałek, 4 grudnia wczesnym wieczorem policja poinformowała o śmierci obu mundurowych.
Maksymilian F. został zatrzymany w sobotę, 2 grudnia rano po obławie. Teraz będzie odpowiadał za podwójne zabójstwo.
Źródło: Fakt, PAP