Po poniedziałkowym wystąpieniu Władimira Putina mocno zawrzało. Prezydent Rosji uznał niepodległość dwóch samozwańczych republik na wschodzie Ukrainy. Putin w swojej wypowiedzi odebrał Ukraińcom prawo do samostanowienia, nazywając kraj "nieodłączną częścią" jego państwa.
Dla rosyjskich mediów było to tak znaczące wydarzenie, że całą ceremonię podpisania transmitowano na żywo, a na sali byli obecni goście. Pojawili się m.in. przedstawiciele Dumy Państwowej, ministrowie oraz prorosyjscy separatyści, tzw. przywódcy DRL i ŁRL.
Napięcie wokół konfliktu na Ukrainie sięga zenitu. Tym bardziej, że media pokazują, jak rosyjscy żołnierze ze sprzętem przekraczają granicę z Ukrainą. Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i inne państwa zachodnie grożą Rosji sankcjami.
W takie decyzje nie wierzy jednak Janusz Korwin Mikke. W swoim felietonie dla "Super Expressu" jako kluczowy kraj w całym zamieszaniu wskazał Chiny.
Amerykanie zaczęli chyba wreszcie rozumieć, że wszelkie sankcje przeciwko Rosji wzmacniają ich głównego przeciwnika - Chiny. Bo Rosja będzie handlować przez Chiny. I będzie im wciskać taniej gaz, bo będzie miała nadwyżki. Ile razy Józio Biden mówi coś o "surowych sankcjach" przeciwko Moskwie, Je Jìn-Píng Xí zaciera z satysfakcją ręce - pisze w swoim stylu Korwin-Mikke.
Wojny nie będzie?
Jeden z liderów Konfederacji wielokrotnie przekonywał, że wielkiej wojny nie będzie. Nie rozumie jednak "histerii" wśród członków NATO.
Zabawa w "wejdą - nie wejdą" stała się już trochę nudna. Rozsądni ludzie Rosjanom nie wierzą i mówią: "Jak oni tak wszystko poustawiali, żeby było widać, że wejdą, to znaczy, że nie wejdą". W wyniku tego panuje spokój, poza 24 oligarchami nikt z Ukrainy nie ucieka, przejścia graniczne są puste, cena złota niewiele rośnie, nikt nie robi zapasów świec, zapałek, soli, cukru i nafty - dodaje.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.