Jak informują włoskie media, dramatyczne wydarzenia rozegrały się w niedzielę, 5 marca na wyciągu krzesełkowym Malzat-Pian Alpet w ośrodku narciarskim w Prali.
16-letni Matteo Genta, pochodzący z miejscowości Chieri (w regionie Piemont, prowincji Turyn), przyjechał do oddalonego o ok. 90 kilometrów miasta, żeby odwiedzić przyjaciela. Nastolatek miał spędzić weekend w Prali.
Feralnego dnia chłopcy wybrali się razem na narty. Nikt nie przypuszczał, jak tragiczny finał będzie miała ta wyprawa. Według Torinoggi.it, nic nie zapowiadało, że dojdzie do takiego dramatu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Gdy Matteo był na wyciągu krzesełkowym, na wysokości ponad dwóch tysięcy metrów, doznał zawału serca. Z relacji ''Corriere della Sera'' wynika, że obok chłopca siedziała kobieta, która nie tylko wezwała pomoc, ale i przystąpiła do reanimacji.
Zmarł w szpitalu
Gdy wyciąg dotarł na szczyt, do stacji docelowej, akcję ratunkową przejęli ratownicy medyczni i karabinierzy. Po 35 minutach nastąpił przełom: chłopcu udało się przywrócić funkcje życiowe.
Matteo przetransportowano do szpitala Molinette w Turynie. Niestety, po czterech dniach stan chłopca się pogorszył. 16-latek zmarł w czwartek po południu.
Nie wiadomo, czy w przeszłości Matteo miał jakieś problemy ze zdrowiem. Według włoskich mediów zrozpaczeni rodzice 16-latka wyrazili zgodę na pobranie organów, które mogą uratować czyjeś życie.