O takim widoku pod krakowskim schroniskiem dla bezdomnych zwierząt wolontariusze marzyli od dawna.
Tłumy krakowian z rodzinami ustawiali się od rana w sobotę, 6 stycznia w długiej kolejce by zabrać do siebie na czas największych mrozów mieszkające na zewnątrz psy.
Wszystko to za sprawą posła Lewicy, Łukasza Litewki, który konsekwentnie działa na rzecz zwierząt. Polityk w swoich mediach społecznościowych w piątek, 5 stycznia zaapelował w imieniu KTOZ.
W Krakowie jest schronisko z psiakami. Niestety warunki są jakie są. Jest część zamknięta gdzie jest ciepło i upchana jest po psie brzegi i część otwarta - kojce, tam zimno, mokro, beton, a buda i sianko mało tutaj pomagają. Jest tam sporo psiaków, naprawdę pociesznych mordek, które radzą sobie jak mogą i czekają na lepszy los. - napisał.
Czytaj także: Musiała oddać psa. Wylał się na nią hejt
W dalszej części wpisu polityk zaznaczył, że wraz z nadejściem minusowych temperatur przydałaby się pomoc dla marznących na zewnątrz zwierząt.
Czy znajdą się tu dobre serca, które odwiedzą schron i przenocują pieska w domu, dadzą do babci na noc, a może mają nockę w pracy i ich szef kocha psiaki? - pytał.
Odzew na jego apel przerósł wszelkie oczekiwania, przed krakowskim schroniskiem ustawiły się kolejki, pracownicy KTOZ wydłużyli godziny pracy do późnego wieczora wydając zwierzęta, a sznur aut parkujących w okolicy był tak długi, że musiała interweniować straż miejska.
Okazało się jednak, że strażnicy gdy tylko dowiedzieli się o całej akcji, za zgodą komendanta anulowali wystawione mandaty, a na koniec sami zdecydowali się w swojej siedzibie przechować podczas mrozów bezdomnego pieska.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.