To pierwsze przesłuchanie Łuczaka od czasu ekstradycji z Ukrainy. To tam zatrzymano mężczyznę, który miał być pomysłodawcą słynnego skoku stulecia latem 2015 roku. Wiceprezes firmy ochroniarskiej zeznał, że nie ukrywał się przed policją i legalnie wyjechał na Ukrainę - informuje "Dziennik Łódzki".
Nie przyznaje się do winy. Twierdzi że nie miał z napadem nic wspólnego i że nie jest przestępcą. Dlatego zgodził się przed sądem na publikację swojego wizerunku.
Zniknął we wrześniu 2015 roku. Prokuratura poinformowała, że uciekł za granicę posługując się fałszywym paszportem. Według innej hipotezy miał zostać ograbiony ze swojej doli i zamordowany przez wspólników.
Słyszałem, że zakopałem 4 miliony złotych, że uciekłem, że mnie zabito i nie żyję. Żyję, nie uciekłem, a pieniędzy nie miałem i nie mam. Wyjechałem na Ukrainę legalnie, z moim paszportem na zaproszenie miasta Truskawiec. Nie ukrywałem się. Wypoczywałem w towarzystwie pięknych kobiet. Zajmowałem się też uprawą warzyw na Ukrainie – mówił przed sądem Łuczak.
Trwa rozprawa apelacyjna. W pierwszej instancji głównych oskarżonych skazano na kary od 6 do 8 lat i 2 miesięcy więzienia. Łuczak twierdzi, że w rabunku brały udział osoby, które nie zostały oskarżone przez prokuraturę, ale szczegóły zdradzi podczas przesłuchania w Prokuraturze Okręgowej w Poznaniu, która prowadzi śledztwo w jego sprawie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.