12-letni chłopiec został zaatakowany przez stado psów na Syberii. Do zdarzenia doszło podczas powrotu do domu ze szkoły we wtorek, 12 stycznia. Dziecko doznało poważnych obrażeń głowy, kończyn i górnej części ciała. Wprowadzono go w stan śpiączki farmakologicznej.
Lekarze walczą o utrzymanie jego funkcji życiowych i odbudowę uszkodzonych tkanek. Olga Shergina, babcia chłopca, przyznała, że wnuk od zawsze bał się psów. Podejrzewa, że zwierzęta mogły to wyczuć i dlatego go zaatakowały.
Stan dziecka po przyjęciu jest niezwykle trudny z powodu ciężkiego wstrząsu urazowego - podał w oświadczeniu Szpital Dziecięcy w Buriacji.
Kolejny taki przypadek
Atak na chłopca przypomniał podobny przypadek sprzed miesiąca. W tamtejszej okolicy psy zaatakowały Tatianę Loskutnikową. 20-latka została ciężko ranna i straciła bardzo dużo krwi. Rodzina kobiety przyznała, że jej pogryziona twarz zmieniła się nie do poznania. Moskiewskim chirurgom udało się uratować jej prawe oko.
Według miejscowych psy uciekły z pobliskiego schroniska dla zwierząt. Właścicielka Violetta Krasnobaeva zaprzeczyła, że to jej czworonogi stoją za atakami. Przyznała jednak, że niektóre z nich uciekły. Podczas incydentu zastrzelono pięć podejrzanych zwierząt.