Dorota i Łukasz Kaczmarkowie to młode małżeństwo, które zdecydowało się na zakup domu. Budynek odebrali od dewelopera w maju 2019 roku. Wraz z gruntem kosztował 327 tys. złotych. Wystarczyło go wykończyć i wprowadzić się na stałe. Niestety, pierwszy deszcz zrujnował marzenia nowych właścicieli, o czym informuje program Polsatu, "Interwencja".
"Woda leje się kontaktami". Dramat małżonków
Miesiąc po odbiorze domu, budynek został zalany. Spadł deszcz, który w kilka godzin zalał i zniszczył dolną część budynku. Miał być to tylko "jednorazowy, przelotny deszcz", jak mówią małżonkowie. Niestety problemy powtórzyły się ponownie, gdy małżonkowie osuszyli, a następnie wykończyli i wprowadzili się do domu.
Każdy większy deszcz kończy się zalaniem. Woda leje się kontaktami, spod posadzki. Na ścianach pojawił się grzyb. Boimy się o życie, że albo dom się zapali, albo zostaniemy porażeni prądem - informują państwo Kaczmarkowie.
Para napisała odpowiednie pismo i zażądała od dewelopera usunięcia wad, których nie ujawnił podczas sprzedaży domu. Ten nie poczuwa się jednak do odpowiedzialności. Sprawa trafiła do sądu, rzeczoznawca stwierdził szereg niedociągnięć i błędów popełnionych przez budowlańca odpowiadającego za budowę domu państwa Kaczmarków.
Ponieważ pan Tadeusz nie dał się namówić, żeby usunąć usterki, musieliśmy pójść z nim do sądu. Jesteśmy w szoku, że nowy dom może tak przeciekać. Wzięliśmy kredyt na całe życie i my zostaniemy z tym domem przesiąkającym - podsumowują właściciele nieruchomości.
Czytaj także: Zarabiaj na żołędziach. Ceny skupu szaleją