To był tragiczny dzień dla Stanów Zjednoczonych. Do strzelaniny w synagodze w Pittsburghu doszło 27 października 2018 roku. Zginęło łącznie 11 osób, a 7 osób, w tym pięciu policjantów, odniosło obrażenia.
Do strzelaniny doszło w czasie porannego nabożeństwa podczas rytuału brit mila (obrzezania). Sprawca wszedł do synagogi i krzyknął: Wszyscy Żydzi muszą umrzeć, po czym zaczął strzelać do wiernych.
Sprawcy ataku na synagogę postawiono wówczas 29 zarzutów o przestępstwa federalne, w tym o przestępstwa związane z bronią i przestępstwa z nienawiści. W specjalnym oświadczeniu, wygłoszonym w związku ze strzelaniną, ówczesny prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump stwierdził, że należy zaostrzyć prawo i skazywać na śmierć za takie ataki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Na wykonanie kary śmierci nie powinno się czekać latami - podkreślił były prezydent USA.
Wyrok za masakrę w Pittsburghu
Po kilku latach od tych tragicznych wydarzeń, zapadł wyrok ws. 50-letniego Roberta Bowersa. Federalna ława przysięgłych nie miała żadnych wątpliwości i skazała w środę jednogłośnie na karę śmierci dla Amerykanina.
Zamienił zwykły żydowski szabat w najgorszą antysemicką masową strzelaninę w historii USA i jest z tego dumny - podkreślił cytowany przez CNN oskarżyciel Eric Olshan.
Jak czytamy, obrona Bowersa wskazywała na jego trudne dzieciństwo i problemy ze zdrowiem psychicznym. Jak tłumaczył adwokat, podczas badań zdiagnozowano u niego urojeniowy system przekonań oraz diagnozą schizofrenii i epilepsji. Ława przysięgłych uznała jednak, że w momencie ataku Bowers był poczytalny.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.