66-letni mężczyzna jest podopiecznym psychiatrycznego zakładu opiekuńczo-leczniczego w Celejowie. Ze względu na stan zdrowia przebywa tam od wielu lat.
Na początku listopada pacjent zachorował na koronawirusa. W ubiegłą środę miał udar. Do pacjenta dwa razy wzywano karetkę, ale ratownicy nie zabrali mężczyzny do szpitala.
Na początku listopada tata zachorował na Covid-19. Przeszedł go ciężko, bo ma też inne choroby, ale potem była poprawa. Zaczął nawet samodzielnie jeść i chodzić. Niestety w środę miał udar. Mimo że dwukrotnie - w środę i w czwartek - została do niego wezwana karetka, nie zabrano go do szpitala. Przecież przy udarze liczy się czas, żeby nie doszło do poważniejszych zmian, albo śmierci. Nie wiem jak można było tak postąpić - opowiada córka 66-latka, cytowana przez "Dziennik Wschodni".
Kobieta dodaje, że obecnie z jej ojcem nie ma praktycznie kontaktu. Leki może dostawać tylko w kroplówce, jest karmiony sondą.
Są nikłe szanse, że będzie jakaś poprawa. Ale co jeśli takie sytuacje będą się powtarzać z innymi pacjentami? Czy tacy ludzie są już spisani na straty? Przecież oni też zasługują na dostęp do leczenia szpitalnego, bo w zakładzie opiekuńczym nie ma takich możliwości - podkreśla oburzona kobieta.
Objawy kliniczne wskazują na udar, tak jak poinformowała rodzina pacjenta. Żeby to jednak stwierdzić ze stuprocentową pewnością, potrzebna jest diagnostyka, która jest możliwa tylko w szpitalu - mówi dr n. med. Aneta Tylec, zastępca dyrektora ds. medycznych Samodzielnego Publicznego Psychiatrycznego Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego w Celejowie.
Nieprzewiezienie pacjenta w takiej sytuacji do szpitala może wiązać się z ryzykiem. Z drugiej jednak strony, zespół ratownictwa medycznego, bierze też pod uwagę inne kwestie np. to czy stan pacjenta pozwala na transport, a także choroby współistniejące czy wiek. Niestety miejsca w szpitalach są aktualnie ograniczone - przyznaje dr n. med. Aneta Tylec.
Dlaczego 66-latek nie został zabrany do szpitala?
Dyrektor Aneta Tylec potwierdza, że karetka przyjechała do pacjenta dwukrotnie. Po badaniu nie został jednak zabrany do szpitala.
Zdarzają się sytuacje, że pogotowie nie zabiera pacjenta do szpitala, co nie znaczy, że nie ma z nim współpracy. Kiedy potwierdzono u nas ognisko koronawirusa SARS-CoV-2 karetka zawsze przyjeżdżała na nasze wezwanie, a część pacjentów była i jest nadal hospitalizowana - mówi Aneta Tylec.
Zarówno w środę jak i w czwartek do mężczyzny przyjechały zespoły ratownictwa z Nałęczowa, które podlegają pod szpital w Puławach.
Mamy do czynienia z różnymi sytuacjami. Nie znam tej sprawy, będę ją wyjaśniał - twierdzi Piotr Rybak, dyrektor szpitala w Puławach i zapowiada, że w poniedziałek odniesie się do tej sprawy.
Sprawę ma również wyjaśnić NFZ. "Zwrócimy się o to do dyrekcji puławskiego szpitala" - mówi Małgorzata Bartoszek, rzeczniczka lubelskiego NFZ.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.