We wtorek przez Dubaj, największe miasto Zjednoczonych Emiratów Arabskich, przeszły ulewne i intensywne burze, które zalały miasto.
Błyskawiczne powodzie doprowadziły do całkowitego paraliżu w mieście, a zalane ulice nawet lotnisko udaremniły wszelki ruch w mieście.
Jak podają media, w ciągu dwanaście godzin w Dubaju spadło tyle deszczu, ile zazwyczaj pada tu przez cały rok, czyli około 100 litrów na metr kwadratowy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przerwy w dostawach prądu, opóźnienia w lotach czy ewakuacja mieszkań zagrożonych powodziami to widoczne skutki załamania pogody. O tym, jak udało im się przetrwać feralny dzień, na łamach "The Nationalnews" opowiadają mieszkańcy miasta.
Czytaj także: Dubaj pod wodą. Dramatyczna relacja ciężarnej Polki
Ahmed Ali, księgowy firmy produkującej żywność i napoje z powodu burzy utknął w swoim biurze w Dubai Marina od godziny 18:00 we wtorek po całym dniu pracy. Z powodu zamknięcia dróg i metra spędził tam w sumie 30 godzin.
Oprócz niego w biurze nocowało jeszcze pięć osób. Wspólnie zakupili żywność w barze obok pracy by jakoś przetrwać.
Nie mogliśmy spać przez większość nocy, ponieważ nie było poduszek ani koców – powiedział cytowany przez the nationalnews księgowy.
"Na drodze Sheikh Zayed Road był już powolny ruch, ale około godziny 19:00 bardzo mocno padało, przez co podniósł się poziom wody i zatrzymał wiele samochodów i autobusów - opowiada z kolei Paul Lund, analityk finansowy, który także pozostał w swoim biurze w Dubai International Financial Centre.
Czytaj także: Armagedon w Dubaju. Przerażająca relacja Polki
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.