W zeszłym roku w nocy z 19 na 20 maja rolnik wjechał na modliszowskie pole z rzepakiem i opryskał je owadobójczą substancją zawierającą dimetoat. Około 5 rano na pole przyleciały pszczoły. Gdy siadały na kwiatach, środek oblepił je, powodując natychmiastowe skutki neurologiczne.
Zginęło kilka milionów pszczół
Część dimetoatu wraz z pyłkiem dostawała się do przewodu pokarmowego. Niektóre pszczoły ginęły jeszcze na polu, a te które zdołały dolecieć do ula, były zabijane przez inne pszczoły, chroniące dostępu chorym osobnikom do całej rodziny. Ostatecznie i tak dochodziło do kontaktu i zginęły wszystkie. W sumie po tym oprysku życie straciło 7,5 miliona pszczół – powiedział prokurator rejonowy Marek Rusin cytowany przez swidnica24.pl
W czasie zdarzenia środek był dozwolony do użytku na uprawach zbóż, takich jak m.in. pszenica ozima, żyto czy jęczmień, kapuście czy buraku cukrowym. Zakazane było natomiast stosowanie go na roślinach kwitnących. Już dwa tygodnie później substancja została całkowicie zakazana przez Unię Europejską.
"Ten człowiek wyjechał na pole z bronią chemiczną i za to, co zrobił, powinien stracić prawo do wykonywania zawodu" – powiedział portalowi swidnica24.pl Robert Samek, pszczelarz z Pogorzały, który stracił 135 pszczelich rodzin.
W sumie w wyniku działania rolnika zginęło 245 rodzin pszczelich z ośmiu pasiek, zlokalizowanych w Modliszowie, Witoszowie i i pogorzale. Straty oszacowano na 560 tys. zł.
Rolnik usłyszał zarzut doprowadzenia do katastrofy ekologicznej w wymiarze lokalnym. Mężczyźnie grozi od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności, oprócz tego prokuratura zabezpieczyła jego majątek do wysokości 560 tys. zł. Sprawa trafiła też do Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Roślin. Rolnik odmówił złożenia zeznań.