W niedzielę, 29 grudnia, na lotnisku Muan w Korei Południowej doszło do jednej z najtragiczniejszych katastrof lotniczych w historii tego kraju. Samolot linii Jeju Air, na którego pokładzie znajdowały się 181 osób, rozbił się podczas próby lądowania.
Według doniesień Polskiej Agencji Prasowej wstępną przyczyną wypadku była awaria podwozia, która miała zostać spowodowana zderzeniem maszyny z ptakami. Załoga próbowała wykonać awaryjne lądowanie na kadłubie, jednak manewr zakończył się niepowodzeniem. Samolot uderzył w betonowe ogrodzenie otaczające lotnisko i natychmiast stanął w płomieniach.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W tej chwili trudno ustalić przyczynę wypadku i musimy poczekać na oficjalne ogłoszenie śledztwa przez odpowiednią agencję rządową – powiedział Kim Yi-bae, dyrektor generalny Jeju Air podczas konferencji prasowej na lotnisku.
Katastrofa lotnicza w Korei Południowej. Przeżyły dwie osoby
Na pokładzie samolotu znajdowało się 175 pasażerów, w tym 173 obywateli Korei Południowej, dwie obywatelki Tajlandii, a także sześcioosobowa załoga. Jak podaje "Fakt", początkowe raporty wskazywały na 28 ofiar śmiertelnych, jednak liczba ta szybko rosła.
Liczba ofiar rosła z godziny na godzinę. Rano informowano o ponad 80 ofiarach. Po godz. 13.00 czasu polskiego przekazano, że znaleziono ciała 179 osób - 175 pasażerów i 4 członków załogi. Jak informuje południowokoreańska agencja Yonhap, ofiary miały od 3 do 78 lat, przy czym większość stanowią osoby w przedziale 40-60 lat.
Katastrofę przeżyły jedynie dwie osoby, które przewieziono do szpitala.
Dwóch członków załogi, mężczyzna i kobieta, zostało uratowanych z odcinka ogona płonącego samolotu - powiedział szef straży pożarnej Muan Lee Jung-hyun, cytowany przez Reuters.
Prezydent pojawił się w Muan
Ministerstwo Transportu Korei Południowej poinformowało, że ratownicy przeszukują miejsce katastrofy w poszukiwaniu czarnych skrzynek, które rejestrują dane lotu. Priorytetem pozostaje jednak odnalezienie wszystkich ofiar.
Jak donosi BBC, do działań ratunkowych zaangażowano dotychczas 1562 osoby, w tym 490 strażaków i 455 policjantów. Ratownicy są również odpowiedzialni za identyfikację ofiar oraz wyznaczanie miejsc, w których znaleziono ciała.
Na miejscu katastrofy pojawił się Choi Sang-mok, który od dwóch dni pełni obowiązki prezydenta Korei Południowej. Jak donosi CNN, jego obecność miała na celu okazanie wsparcia rodzinom ofiar oraz podkreślenie zaangażowania rządu w wyjaśnienie przyczyn tragedii i organizację działań ratunkowych.
Na nagraniu widać moment tragedii
Zdjęcia z miejsca katastrofy, opublikowane przez południowokoreańskie media, przedstawiają strażaków i służby ratunkowe pracujące przy wraku samolotu, należącego do linii Jeju Air. W internecie pojawiło się także nagranie ukazujące moment tragedii. Na filmie widać, jak maszyna wybucha, zmieniając się w kulę ognia.
Boeing 737-800 odbywał lot z Bangkoku do Korei Południowej i próbował wylądować na Międzynarodowym Porcie Lotniczym Muan, który znajduje się w prowincji Jeolla Południowa, około 300 kilometrów na południe od Seulu.
Jak donosi "Reuters", do sprawy odniosła się także firma Boeing. "Jesteśmy w kontakcie z Jeju Air w sprawie lotu 2216 i jesteśmy gotowi udzielić im wsparcia. Składamy nasze najgłębsze kondolencje rodzinom, które straciły bliskich, i wyrażamy nasze myśli pozostać z pasażerami i załogą" - przekazano w oświadczeniu.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.