Od wielu miesięcy po ulicach Warszawy jeździ tzw. furgonetka antyborcyjna. Budzi ona ogromne kontrowersje. To pojazd należący do Fundacji Pro-Prawo do życia. Za jego kierownicą zasiada Jan Bienias, który w rozmowie z portalem Opoka.org.pl postanowił opowiedzieć o swojej pracy.
W jego ocenie jazda furgonetką z przekazem antyaborcyjnym to bardzo istotna i ważna ze społecznego punktu widzenia czynność:
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wiem, że to, co robię, jest potrzebne, szczególnie teraz, kiedy toczy się w polskim Sejmie debata o zabijaniu dzieci. Obrona życia to przywilej i specjalna misja. Ona ma swoją cenę - twierdzi.
Czytaj także: Ksiądz ostro o zwolennikach aborcji. "Są tchórzami"
Kierowca furgonetki pro-life opowiada o niebezpiecznych zdarzeniach
Pracę rozpoczyna od sprawdzenia stanu opon, a w ostatnich miesiącach wielokrotnie spotyka się z aktami sprzeciwu i agresji.
Stojąc w korku, dwóch zamaskowanych sprawców próbowało wykręcić zainstalowany na dachu furgonetki megafon, ktoś w tym czasie sprayem zamalowywał napisy. Innym razem ktoś wybiegł z restauracji i oblał samochód ketchupem. Cięcie banerów, obrzucanie jajami, kamieniami czy drapanie szyb kluczami – to zachowania na porządku dziennym. (...) W ubiegłym roku dwukrotnie miałem przebite opony, byłem obrażany, szarpany i grożono mi śmiercią - twierdzi Jan Bienias w rozmowie z portalem Opoka.org.pl.
Czytaj także: Tych posłów nie dopuszczą do komunii. "Jeśli głosuje za"
Prezes Fundacji Pro-Prawo do życia zwraca także uwagę na dużą liczbę spraw, jakie wytoczono Janowi Bieniasowi. Mowa tutaj o kilkudziesięciu postępowaniach prawnych.
Kilka z nich zakończyło się skazaniem. Z reguły były to większe lub mniejsze kary grzywny - przekazał Mariusz Dzierżawski.
Jak informuje Jan Bienias, w ciągu roku wykonuje on około setki kilkugodzinnych przejazdów po dużych miastach.
Furgonetka budzi sprzeciw rodziców
Kierowca żali się na zachowanie ludzi, ale jest też druga strona medalu. Obecność furgonetki na ulicach polskich miast budzi ogromne kontrowersje.
Jakiś czas temu mieszkańcy Oleśnicy wzięli sprawy w swoje ręce.
W imieniu rodziców uczniów szkoły podstawowej z Oleśnicy złożyłam do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstw. Jedno z nich polega na tym, że dzieci są narażane na ciężki uszczerbek na zdrowiu psychicznym; warto zaznaczyć, że uczniowie są w coraz gorszym stanie. Drugie przestępstwo dotyczy bezczeszczenia zwłok martwych płodów, które są wystawiane na widok publiczny - mówiła pełnomocniczka pokrzywdzonych mec. Katarzyna Politańska w rozmowie z "Rzeczpospolitą".