27 stycznia o 5 nad ranem na Mokotów została wezwana karetka pogotowia. Na miejscu ratownicy zastali ranną młodą kobietę, umorusaną krwią i błotem. - To była krew głównie z dróg rodnych - jeden z medyków powiedział "Gazecie Wyborczej". Po śladach wydedukował, że ktoś prawdopodobnie ciągnął poszkodowaną po ziemi.
Pobita i zgwałcona w Bolcie
Jak relacjonuje ratownik, z dziewczyną ciężko było się porozumieć, gdyż znajdowała się w ogromnym szoku. Była roztrzęsiona, nie mogła przestać płakać. Medykom udało się dowiedzieć, że pochodzi z zagranicy, ma 22 lata i przyjechała do Polski na studia. W końcu kobieta wykrztusiła z siebie, że została zgwałcona przez kierowcę Bolta.
Jak opowiadała, kierowca skręcił do parku w środku nocy, wyciągnął ją z samochodu, dotkliwie pobił, zgwałcił i zostawił tam zakrwawioną - ratownik powiedział "GW".
Dziewczyna miała na ciele ślady przemocy, urazy głowy i zdarte do krwi kolana. Została przetransportowana do szpitala na oddział ginekologii. "Uwierzcie mi, to był bardzo przykry wyjazd, jeden z najgorszych, jakie miałem w życiu" - pracownik pogotowia napisał po interwencji na swoim instagramowym profilu.
Reporterzy "Gazety Wyborczej" skontaktowali się w tej sprawie z policją i prokuraturą. Oficer prasowy KRP na Ochocie Karol Cebula potwierdził, że takie zdarzenie miało miejsce. Rzeczniczka prokuratury okręgowej z kolei poinformowała, że w sprawie prowadzone jest śledztwo, a pokrzywdzona została już przesłuchana.
Służby ustaliły już tożsamość podejrzanego i przeprowadziły z nim czynności, jednak nie postawiono mu jeszcze żadnych zarzutów. Mężczyzna nadal przebywa na wolności - podaje "GW".
To już kolejna niepokojąca sytuacja, do jakiej miało dojść w ostatnim czasie w "taksówce" Bolt. W środę pisaliśmy o mieszkance Warszawy, która na stronie aplikacji zamieściła wstrząsającą relację z przejazdu autem tej firmy. Kobieta twierdzi, że zasnęła w samochodzie, a gdy się obudziła, taksówka stała na opustoszałym parkingu, a kierowca "dotykał ją po pośladkach".