Do wypadku doszło w sierpniu ubiegłego roku na warszawskich Bielanach. Służby bezpośrednio po zdarzeniu przekazywały wstępne ustalenia. Autobus prowadził 35-letni Daniel U., kierowca z kilkuletnim stażem pracy. Był trzeźwy.
Kierowca autobusu miejskiego przytrzasnął drzwiami 87-latkę, która upadła na jezdnię i była ciągnięta przez pojazd. Mężczyznę zaalarmowali pasażerowie, którzy ruszyli na pomoc. Kobieta trafiła do szpitala, gdzie zmarła.
W tej sprawie powołano biegłego, który zajął się rekonstrukcją zdarzenia. Jak informuje TVN Warszawa, bezpośrednią przyczyną wypadku było nieprawidłowe zachowanie kierującego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kierowcy autobusu grozi surowa kara
Mężczyzna jest oskarżony o to, że nieumyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu lądowym w ten sposób, że kierując autobusem, na skutek niezachowania szczególnej ostrożności, podczas zatrzymania w zatoce autobusowej przytrzasnął drzwiami opuszczającą pojazd pasażerkę, a następnie, odjeżdżając z przystanku, pociągnął ją za pojazdem - powiedział TVN Warszawa Szymon Banna, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Kobieta doznała licznych złamań odcinka lędźwiowego kręgosłupa i miednicy, co doprowadziło do wstrząsu hipowolemicznego. Szymon Banna w rozmowie z TVN przekazał, że kierujący naruszył zasady spożywając pokarm podczas kierowania i przewożenia pasażerów. Zajmując się spożywaniem posiłku miał nie zwrócić uwagi na sytuację wewnątrz pojazdu. Według prokuratury nie spojrzał też w lusterko.
Biegły, oceniając zachowanie pasażerki, stwierdził, że również postąpiła nieprawidłowo postanawiając wyjść z autobusu przy zamykających się drzwiach. Niemniej jednak, pasażerka swoim zachowaniem mogła przyczynić się do wypadku wyłącznie w stopniu znikomym. Kierujący pojazdem, zwracając baczną i należytą uwagę na zachowanie pasażerów i sytuację wewnątrz i zewnątrz autobusu, miał możliwość uniknięcia wypadku - zaznaczył Banna w rozmowie z TVN Warszawa.
Czytaj więcej: Brutalna napaść we Wrześni. "Padł nieprzytomny na chodnik"
Akt oskarżenia trafił już do Sądu Rejonowego dla Warszawy Żoliborza. Jak informuje Radio dla Ciebie, podejrzany nie przyznał się do zarzucanego czynu i odmówił składania wyjaśnień. Grozi mu nawet 8 lat pozbawienia wolności.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.