Piątkowa interwencja policji wobec Bartka S. miała tragiczny finał. Matka mężczyzny wezwała pomoc ok. godz. 6 rano, gdyż 34-latek rzucał grysem w okna rodziny. Kobieta przyznała, że jej syn nadużywa narkotyków. Na filmach, które zamieszczono w sieci, widać, że funkcjonariusze zachowywali się wobec Bartka brutalnie, przyciskali go m.in. do mokrej od deszczu ulicy. Mężczyzna zmarł.
Pani Jolanta jest załamana tym, jak policjanci potraktowali jej syna. Matka 34-latka opowiedziała, co się działo, gdy policja przyszła do domu oraz co usłyszała od prokuratury.
Dzwoniłam do prokuratora, prosiłam o zgodę na obejrzenie zwłok syna. Prokurator zapytał: "po co?". Było dla mnie szokujące, że można tak powiedzieć do matki dziecka, które umarło, które zostało zabite. Za to mam największy żal - mówi matka Bartka w rozmowie z "Faktem".
Matka zmarłego mężczyzny opowiadała, że prokurator dodał, że być może zwłoki syna będzie mogła zobaczyć w poniedziałek.
Mieliśmy wezwanie do prokuratury na poniedziałek godzinę 12, i tam dostaliśmy pismo, że nie zobaczę syna, bo o tej godzinie we Wrocławiu rozpoczęła się sekcja zwłok. Więc już nic nie mogłam zrobić. Pismo do podpisania dostałyśmy o godzinie 14. Więc nie wiem, czy prokurator jest prawdomówny - opowiada "Faktowi" pani Jolanta.
Matka mężczyzny ujawniła, że policja odebrała jej telefon, którym nagrano tragiczną interwencję. Do zdarzenia doszło tego dnia, kiedy zmarł 34-letni Bartek. Kobieta ma na to dowód - kartkę podpisaną przez jedną z policjantek.
W piątek po godzinie 10 policja odebrała mi siłą telefon, a teraz się tego wypierają. To skandal! - mówi pani Jolanta, cyt. przez "Fakt".
Dodaje, że ok. 10 w piątek dzwoniła po szpitalach, pytając o syna. Kiedy kobieta zadzwoniła na policję, dowiedziała się, że jej syn zmarł w drodze do karetki.
Bartek miał umrzeć o siódmej, przez 3 godziny nikt do mnie nie zadzwonił. Powiedziałam policjantce w nerwach, że mam dowody, a oni przyszli je zabrać. To jest chamstwo - mówi pani Jolanta.
Kobieta wyznała, że funkcjonariusze zachowali się niestosownie i "połamali okulary, wykręcali ręce. Kondolencji nie złożyli, nie było też pomocy psychologicznej".
Byłam wtedy ze starszą matką. Nie chciałam, żeby się o tym dowiedziała w ten sposób. Nie uszanowali niczego. Potem przyszło jeszcze dwóch w cywilu i robili mi przeszukanie bez zezwolenia. Kłamcy, mordercy i oszuści. Czekam na rzetelne wyjaśnienie tej sprawy, bo ja tego tak nie zostawię - podkreśla matka zmarłego Bartka w rozmowie z "Faktem".
Pan Bogdan, ojciec Bartka, dodaje, że policja jawnie kłamie w sprawie odebrania telefonu.
To jest skandal, słyszałem, że nawet nie są zawieszeni. Życzę im przełożonym, żeby w ich domu zrobili interwencję ci sami policjanci, którzy zatrzymywali mojego syna. Nie liczymy na prokuraturę, tylko na media - mówi ojciec Bartka, "Fakt".
Tymczasem dolnośląska policja twierdzi, że nie ma informacji ws. odebrania telefonu rodzinie zmarłego.
Ja takiej informacji nie znam, więc nie mogę się do tego odnieść. Wszystkie wątpliwości podnoszone przez jakąkolwiek ze stron, będą sprawdzane przez prokuraturę. Trzeba wszystko dokładnie wyjaśnić, sprawdzić. Nam też na tym zależy - powiedział w poniedziałek podkom. Wojciech Jabłoński z dolnośląskiej policji.
Prokurator rejonowa w Lubinie poinformowała, że śledztwo ws. śmierci 34-letniego Bartka prowadzone jest pod kątem przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy policji oraz nieumyślnego spowodowania śmierci.