O analnych testach na koronawirusa Chiny mówiły już od sierpnia 2020 roku. Wtedy jednak bagatelizowano sprawę. Dziś jednak rzeczywistość stała się faktem.
Chiny wprowadziły badania poprzez odbyt jako obowiązkowe dla wszystkich zagranicznych podróżnych przybywających do kraju. Jak podaje The Times UK, chiński rząd uznał, że takie testy zapewniają wyższy stopień dokładności niż inne metody przesiewowe w kierunku wirusa.
Li Tongzeng, lekarz zajmujący się chorobami układu oddechowego, powiedział, że wymazy z odbytu są lepsze, ponieważ ślady wirusa pozostają dłużej w próbkach kału niż w nosie lub gardle.
Ponadto rzecznik chińskiego MSZ, Wang Wenbin, broni stanowiska rządu, twierdząc, że wiedza o wirusie się rozwija i wszystkie decyzje oparte są na nauce.
[Testy analne na COVID-19 - przyp.red.] są zgodne ze zmianami w sytuacji epidemii, a także z odpowiednimi przepisami ustawowymi i wykonawczymi - powiedział.
Czytaj też: Żyła to pożyje. Willa za milion po rozwodzie
Klamka zapadła tuż po tym, jak Japonia poprosiła Chiny, aby zaprzestały przeprowadzania tego typu testów na swoich obywatelach, ponieważ jest to dla nich zbyt duże obciążenie psychiczne.
Niektórzy Japończycy zgłosili do naszej ambasady w Chinach, że zostali poddani testom wymazowym z odbytu, co spowodowało wielki ból psychiczny - powiedział na konferencji prasowej Katsunobu Kato, główny sekretarz gabinetu Japonii.
Chiny poinformowały również, że w ramach nowego wymogu dotyczącego podróży na lotniskach w Pekinie i Szanghaju, pojawią się tzw. węzły testowe.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.