O księdzu Mateuszu U. z Kłodzka głośno było już parę lat temu. Miał dopuścić się "innych czynności seksualnych" z kilku ministrantami, jeden z nich miał mieć 9 lat, drugi niecałe 15. Ruszył głośny proces sądowy.
Czytaj także: "Boję się księży". Porażający list do papieża Franciszka
Duchownemu z Kłodzka postawiono zarzuty: doprowadzenia nieletniego do innej czynności seksualnej, próby doprowadzenia przemocą do innej czynności seksualnej oraz znęcania się nad osobami "pozostającymi w stałym lub przemijających stosunku zależności od sprawcy".
W rozmowie z "Gazetą Wyborczą" jedna z matek przyznała, że gdy sprawa wyszła na jaw, ostracyzm społeczeństwa był trudny do zniesienia. Wspomniała, że jej syn w pewnym momencie przyznał się do myśli samobójczych słowami:
Mamo, ty mnie na gałęzi zobaczysz
Rodziny pokrzywdzonych jak również same ofiary, postanowiły walczyć dalej w sądzie. Śledztwo przeciw duchownemu z Kłodzka utajniono. Zakończyło się ono uniewinnieniem. "GW" Państwowa Komisja do spraw Pedofilii zapowiada apelację.
Kolejne przewinienia Mateusza U.
Prokuratura jednak o księdzu z Kłodzka nie zapomniała. Okazuje się, że innych przewinień miał się dopuścić w 2015 r. "GW" donosi, że miał zjeść obiad w McDonald's z dwiema rodzinami z dziećmi. Pod koniec spotkania dzieci miały bawić się w bagażniku pojazdu księdza. Ten rzekomo zamknął klapę i dla żartu przewiózł dzieci spod restauracji pod galerię handlową. Przejażdżka miała trwać kilka minut.