Według informacji, jakimi dysponuje o2.pl, plan wydobycia bardzo mocno "rozjeżdża się" z realnym uzyskiem węgla. W minionym miesiącu dzienna realizacja planu nie przekraczała 67 proc. W sierpniu dysproporcje były potężne: sięgały 20 tys. ton węgla dziennie. Mówiąc bardziej obrazowo, to osiem wypełnionych "pod korek" pociągów! A to oznacza straty. Konkretne i wyliczalne. Jak duże?
Przyjmijmy za podstawę obliczeń cenę 250 dolarów za tonę węgla. To maksymalny poziom ceny tony; w sierpniu była nieznacznie niższa. 20 tys. ton dziennie mniej daje nam 5 mln dolarów, czyli ok. 19 mln zł. Zakładając, że kopalnie pracują 22 dni w miesiącu, strata ta osiąga poziom 418 mln zł... co miesiąc! Stawia to firmę w położeniu co najmniej niekorzystnym. A to dopiero początek problemów.
Dużą zaległość (370 mln) ma JSW także wobec Zakładu Ubezpieczeń Społecznych za ubiegły rok. Ile będzie w tym roku? Jeszcze nie wiadomo. Kondycja finansowa JSW nie należy do najmocniejszych.
Mają miliard zł kredytów w bankach. Więcej nie będzie, bo banki nie chcą im pożyczać i robią rezerwy na poczet ewentualnej straty – mówi nasz rozmówca, znający kulisy działania JSW.
Do tego dochodzi warta 1,2 mld zł pożyczka z Państwowego Funduszu Rozwoju. Nasz rozmówca dodaje, że spłaty tych kredytów już zostały przez spółkę zawieszone. Powód jest prozaiczny: brak środków. Mówiąc krótko, firma jest zadłużona po uszy.
Ruchy kadrowe i śledztwo prokuratorskie
Nie pomagają w tym z pewnością ciągłe ruchy kadrowe. Tylko na przestrzeni tego roku w JSW jest już trzeci zarząd. Do tego dochodzą obcinane przez zarządy wydatki na inwestycje i utrącane przetargi. W sprawie jednego z takich przetargów, na budowę baterii koksowniczej, należącej do dąbrowskiej JSW Koks, toczy się zresztą śledztwo prokuratorskie.
W odpowiedzi na pana zapytanie uprzejmie informuję, że Prokuratura Okręgowa w Gliwicach przyjęła do prowadzenia śledztwo w sprawie udaremnienia w celu osiągnięcia korzyści majątkowej w przetargu publicznym, ogłoszonego przez JSW Koks, a dotyczącego modernizacji baterii koksowniczej nr 4 (…) na szkodę wskazanej wyżej spółki, tj. o czyn z art. 305 par. 1 kk. Postępowanie jest w toku, nikomu nie postawiono zarzutów – odpowiada na pytania o2.pl gliwicka "okręgówka".
Nieoficjalnie dowiadujemy się, że w drugiej połowie sierpnia przez prokuraturę przesłuchany został jeden z dyrektorów JSW Koks. Jednym z poruszonych podczas przesłuchania wątków był m.in. wątek dotyczący udziału w ustawieniu przetargu… wysokiego rangą urzędnika Ministerstwa Aktywów Państwowych.
Ślady wiodą do MAP
Wspomniany wyżej dyrektor z JSW Koks mógł usłyszeć pytania o to, czy jeden z byłych już członków zarządu Jastrzębskiej Spółki Węglowej przekazał informację o konieczności unieważnienia przetargu, czy najpierw wykryto błędy w postępowaniu i z tego wynikała konieczność jego unieważnienia. Przetarg jest ogromny – koszt budowy samej baterii to 650 mln zł, a nie znamy ceny niezbędnej infrastruktury (rozmrażalni, wywrotnic itp.)! Eskalacja sprawy domniemanego wywierania wpływu przez urzędnika MAP (nasi rozmówcy wskazują go jako jednego z członków najbliższego otoczenia ministra Jacka Sasina) i unieważnienia przetargu, doprowadziła do odwołania go z MAP na przełomie grudnia i stycznia. Szybko znalazł on jednak zatrudnienie w jednej ze spółek, nadzorowanych przez resort aktywów państwowych.
Tak czy inaczej, JSW jest w kłopocie. Spółka i jej zarząd będą musiały zmierzyć się z poważnymi wyzwaniami. Zarząd kontrolowany jest przez pochodzącą z Zagłębia posłankę Ewę Malik. Nasi informatorzy mówią, że trzech członków zarządu - prezes Tomasz Cudny i dwóch wiceprezesów: Edward Paździorko oraz Robert Ostrowski - to osoby związane z nią od lat. Ostrowski od dawna zajmuje się branżą energetyczną. W latach 2017-2019 był w JSW, następnie trafił do PGE. Przez rok pracował w PGE Giek, a w roku 2020 został prezesem PGE EJ, odpowiedzialnej za budowę elektrowni atomowej dla Polski. Z PGE Giek został odwołany, w PGE EJ złożył rezygnację.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.