Takie zachowanie nie mieści się w głowie. Na terenie powiatu jarosławskiego na Podkarpaciu od jakiegoś czasu grasował okrutny kłusownik, która za pomocą broni palnej zabijał liczne zwierzęta łowne.
Sprawę badali policjanci z komisariatu w Radymnie wraz z funkcjonariuszami Straży Leśnej. W końcu wpadli na trop mężczyzny. Pojawili się w miejscu, gdzie 44-latek pewnego dnia zamierzał "zutylizować" szczątki po nielegalnie zdobytej zwierzynie.
Kłusownik otworzył bagażnik. Policjanci aż złapali się za głowy
Mundurowi stanęli oko w oko z kłusownikiem na drodze polnej w miejscowości Wysocko. To właśnie tutaj łowca ugrzązł swoim samochodem w błocie. Funkcjonariusze widząc zabrudzony krwią zderzak auta, zażądali, by 44-latek otworzył bagażnik pojazdu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Policjanci aż przetarli oczy ze zdumienia. Wewnątrz ujawnili części martwej zwierzyny łownej. - Przeprowadzili oględziny, w trakcie których zabezpieczyli truchło. W pojeździe znajdowały się też łuski po nabojach myśliwskich, nabój myśliwski oraz nóż - informuje teraz KPP w Jarosławiu.
To nie koniec. Funkcjonariusze udali się na posesję 44-latka i przeszukali ją. - W budynkach gospodarczych zabezpieczyli siekierę i nóż, które służyły do rozbierania skłusowanych tusz zwierząt oraz trzy łby z porożem jeleni byków, narogi, 90 sztuk spreparowanych parostków samców sarny, jak też 12 sztuk spreparowanych wieńców jeleni byków - dodaje KPP w Jarosławiu.
Policjanci odkryli też tłumiki, sprzęt termowizyjny oraz 169 sztuk amunicji i 4 jednostki broni. Mężczyzna miał jednak na nie zezwolenie. Sprawca został już zatrzymany i usłyszał zarzut kłusownictwa.
Zdaniem śledczych nielegalnie kłusował od 4 lat. Za te czyny grozi mu nawet do 5 lat za kratkami.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.