Nie tak dla pani Grażyny miał zakończyć się spacer z psem. Mieszkanka miejscowości Iłowa w województwie lubuskim przeżyła horror podczas przechadzki z córką. Kobiety nie wiedziały, że na ich drodze będzie czyhać śmiertelne niebezpieczeństwo.
Spacer zakończył się tragicznie. Kobiety przechadzały się ze swoimi pupilami niedawno odkrytą, leśną drogą. Nagle zostały zaatakowane przez wielkiego psa. Należący do pani Grażyny Franio nagle zaczął iść wolniej. Gdy ta obróciła się, zobaczyła, że jej zwierzę jest w pysku agresywnego psa. Niezwłocznie rzuciła się mu na pomoc.
Ten pies wyglądał jak hiena, jakby był zmieszany z wilkiem. Był bardzo duży. Mimo że już skrzywdził Frania, nie odpuszczał nam - opowiada roztrzęsiona kobieta portalowi Onet.
Przerażone kobiety bały się o swoje życie. Córka pani Grażyny zaczęła krzyczeć, dzięki czemu mieszkający obok mężczyzna wpuścił poszkodowane na teren swojej posesji. Franio odszedł na rękach swojej właścicielki. Wybawca przyznał, że agresywny pies od dłuższego czasu siał przerażenie w okolicy. Roztrzęsiona kobieta wezwała policję. Mundurowi wlepili właścicielowi psa mandat za jego nieupilnowanie.
Uratował nas pan, który wpuścił nas na teren posesji. Przy okazji powiedział, że ten sam pies zagryzł niedawno yorka, dwa koty i że nieraz atakował ludzi - powiedziała pani Grażyna Onetowi.
Walka o sprawiedliwość
Oburzona właścicielka postanowiła zawalczyć o sprawiedliwość. Nagłośniła sprawę w mediach społecznościowych. Pani Grażyna ma również zamiar złożyć zawiadomienie o możliwości narażenia zdrowia lub życia ludzkiego. Sprawa została również skierowana przez policję do Powiatowego Lekarza Weterynarii w Żaganiu. Organ ma podjąć działania wobec psa.