Pani Anna jak co dzień rano wyszła na spacer ze swoją suczką. Gdy przechodziła przez trawnik tuż przy swoim domu, wpadła przez otwór studzienki kanalizacyjnej do głębokiego na 3 metry szamba. Do tragedii doszło 1 grudnia 2015 roku.
Nieopodal robotnicy budowali wówczas ścieżkę rowerową. Mężczyźni nie zauważyli ciała kobiety i zabezpieczyli otwór studzienki paletami. Dopiero po kilku godzinach syn pani Anny wrócił do domu i zauważył wystraszoną suczkę przy furtce. Natychmiast zawiadomił policję. Ciało 59-latki odnaleziono dopiero ok godz.19.
Niedawno trwały tu roboty ziemne i pewnie robotnicy naruszyli studzienkę ciężkim sprzętem. Ktoś powinien odpowiedzieć za takie zaniedbanie - mówiła wówczas rodzina zmarłej w rozmowie z "Super Expressem".
Sąd Rejonowy w Augustowie w maju 2017 r. skazał Ryszarda W. współwłaściciela firmy, która wówczas instalowała w miejscu tragedii przewody elektryczne i koparką uszkodziła studzienkę kanalizacyjną. Robotnicy nieodpowiednio zabezpieczyli studzienkę. Mężczyzna został skazany na 3,5 lata więzienia.
Sąd Okręgowy w Suwałkach skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia. W grudniu 2018 r. Ryszard W. został skazany na 2 lata więzienia i po 100 tys. zł zadośćuczynienia na rzecz córki i syna zmarłej pani Anny. Ponownie Sąd Okręgowy w Suwałkach dopatrzył się błędów i kolejny raz przekazał sprawę do Sądu Rejonowego w Augustowie. Po rezygnacji sędzi sprawę skierowano do Sądu Rejonowego w Grajewie.
Minęło pięć i pół roku od tego strasznego zdarzenia. Jak informuje "Super Express" po studzience nie ma już nawet śladu. Została zasypana i porośnięta trawą. Na miejscu stoi tylko metalowy krzyż, który upamiętnia śmierć 59-latki. Kobieta została pochowana na cmentarzu parafialnym w Augustowie.