Pani Dominika wzięła udział z koleżanką w demonstracji SK. Po wszystkim zaszła do drogerii, po małe sprawunki, kobieta wspomina, że kupiła papier toaletowy. Zaraz pod sklepem zatrzymała ją policja, żądając wylegitymowania się. Gdy odmówiła, zaciągnęli ją do radiowozu i zawieźli na komendę, zarzucając udział w "nielegalnym zgromadzeniu".
Czytaj także: Ceny w sklepach są astronomiczne. Przyślij nam paragon
W sądzie jednym z dowodów były kamerki funkcjonariuszy. Jak donosi "Gazeta Wyborcza", właśnie te nagrania miały pogrążyć ich samych. Widać na nich dwie wesołe kobiety idące chodnikiem z zakupami. Policjanci jednak zatrzymali je, bo były "oznakowane" symbolami Strajku Kobiet.
W pierwszej to ja złożyłam zażalenie na zatrzymanie przez policję i tę sprawę wygrałam. W drugiej policja oskarżyła mnie. Wtedy dostałam najpierw pismo, że powinnam zapłacić karę 300 zł za to, że nie okazałam dowodu i nie podałam danych osobowych. Ale zgłosiłam sprzeciw i sąd po ponownym rozpatrzeniu sprawy umorzył postępowanie. Rozprawa przed sądem okręgowym dotyczyła odszkodowania. Tu też wygrałam, Sąd uznał, że powinnam dostać od policji 2 tys. zł. - opowiada kobieta dla "Gazety Wyborczej".