Siły Zbrojne Ukrainy przekazały, że armia rosyjska straciła kolejny czołg, tym razem w rejonie Zawitnego, czyli na południowym odcinku frontu. To tam uderzyły ZSU, by poszerzyć lukę w linii frontu i sprawniej odciąć od siebie dwa duże zgrupowania rosyjskich wojsk. Zdobycie wsi Robotyne może okazać się przełomem w wojnie.
Czytaj także: Tak niszczą rosyjskie czołgi. "Białe Wilki" znów w akcji
Kilka dni temu to w tym miejscu, na południu liczącego ponad 1000 kilometrów frontu, Ukraińcy przełamali linie obronne Rosjan i wbili się klinem w ich pozycje. Teraz ten klin ma zostać powiększony, by ZSU mogły maszerować na południe i zacząć spychać Rosjan w stronę Morza Azowskiego. A przy okazji rozerwać obronę wroga.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jeżeli ten manewr się uda, kontrofensywa przyspieszy, a Rosjanie będą się cofać. Już teraz musieli przenieść wojska z okolic Kupiańska - gdzie próbowali sami przeprowadzić akcję zaczepną - na tyły swoich wojsk, by utrzymać pozycje. Front trzeszczy w szwach i widać do choćby na kierunku donieckim. To tam leży wieś Zawitne, gdzie trafiono czołg.
Maszyna (T-80 albo starsza wersja T-90) została trafiona przez pocisk z wyrzutni przenośnej czy systemu przeciwpancernego, który wykorzystali żołnierze ZSU. Co do tego pewności nie ma, wiadomo natomiast, że został skutecznie unieszkodliwiony i do walki nie wróci. Raczej na złom, jak 4400 innych maszyn, które straciła Rosja.
Kolejny rosyjski czołg trafił na złom. Ukraińcy nie odpuszczają
Dotąd zginęło też 261 310 Rosjan, a tylko ostatniej doby kolejnych 490. O tym nikt nie chce pamiętać w Moskwie, bo życie żołnierzy nie ma dla władz żadnego znaczenia.
Federacja Rosyjska nie zważa na to i śle do boju kolejnych żołnierzy oraz jeszcze więcej sprzętu, który wyciągany jest z magazynów i jest coraz starszy. A to oznacza, że gorzej sprawdza się na współczesnym polu walki, gdzie natowski sprzęt góruje nad radzieckimi konstrukcjami. ZSU robią więc swoje, a ich wrogowie płacą krwią za decyzje zapadające na Kremlu.