Boże Ciało okazało się dniem, w którym fiakrzy operujący końskimi fasiągami na drodze do Morskiego Oka postanowili zrezygnować z pracy. Wielu turystów chwali sobie spokój, jaki panuje na szlaku bez stukotu końskich podków, ale niektóre osoby chcące dostać się na górę szlaku popadły w olbrzymie zakłopotanie.
Transport do Morskiego Oka za wszelką cenę. Desperacja turystów
Jak się okazuje, wielu turystów chciało za wszelką cenę uniknąć pieszej wędrówki do Morskiego Oka. Jak donosi w rozmowie z zakopiańską "Wyborczą" jeden z przewodników, testowy, elektryczny bus cieszył się potężnym zainteresowaniem. Wielu potencjalnych pasażerów przeżyło jednak spore rozczarowanie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak pisze gazeta, turyści gardzili pieszą wycieczką.
Część turystów, ta nielubiąca zbytnio wysiłku, przypuściła szturm na testowany już na tej trasie elektryczny bus. Trzeba było im tłumaczyć, że te nie są regularne kursy, a właśnie testowe. Że pojazd czeka na grupę osób niepełnosprawnych i nie każdy może do niego wejść - przekazał przewodnik "Wyborczej".
Warto wspomnieć, że w maju mieliśmy jeszcze jeden dzień, w którym na trasie do Morskiego Oka próżno było szukać konnych zaprzęgów. W piątek 17 maja fiakrzy postanowili zaprotestować przeciwko planom znaczącego ograniczenia, a nawet likwidacji fasiągów na tej popularnej trasie turystycznej.
Był to dzień, w którym w siedzibie Tatrzańskiego Parku Narodowego były prowadzone rozmowy na temat transportu w rejonie Morskiego Oka. Ich efektem są właśnie testy wspomnianego już, elektrycznego busa.
Warto wspomnieć, że szlak do Morskiego Oka jest najpopularniejszym miejscem wśród turystów w Tatrach. Tylko w 2023 r. to słynne jezioro odwiedziło blisko 700 tys. osób.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.