W Wielkiej Brytanii po kilku miesiącach lockdownu w poniedziałek otworzono puby. O północy otworzono pierwszy bar. Już godzinę wcześniej ustawiła się tam kolejka spragnionych alkoholu i wrażeń Brytyjczyków.
Na drodze nie stanęła ani pora otwarcia ani temperatura na minusie. Setki biesiadników siedziało w przybarowych ogródkach do samego rana.
Jeszcze nigdy kilka piw z przyjaciółmi nie sprawiało takiej radości jak ta. Myślę, że te proste przyjemności w życiu traktujemy jako coś oczywistego - powiedziała Daily Mail jedna z imprezowiczek.
Czytaj także: Policjanci pojechali na wesele. Ten widok ich zamurował
Czuję się jak w sylwestra! Jest zimno, w Huddersfield spadł śnieg, a wieczór był po prostu cudowny - powiedział świętujący otwarcie barów Henry.
Czytaj także: Przez pandemię mają zaległości. Czy ktoś pomoże uczniom?
Nie tylko właściciele barów chcieli jak najszybciej skorzystać na poluzowaniu obostrzeń. Chwilę po północy otworzyli się również fryzjerzy czy inne obiekty kosmetyczne. W nocy z poniedziałku na wtorek setki mieszkańców Wielkiej Brytanii ruszyło na pierwszą od ośmiu miesięcy wizytę u fryzjera czy kosmetyczki. Nikomu nie przeszkadzał fakt, że większość z nich rano będzie musiała być w pracy. To było prawdziwe święto.
Jednak na radość jeszcze za wcześnie. Brytyjscy epidemiolodzy szacują, że po tej nocy wzrost zakażeń może zwiększyć się nawet o 50 proc.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.